ZAINSPIRUJ SIĘ
Ciche dramaty 4 ścian – historie, które zdarzyły się naprawdę
- Ewa Moskalik - Pieper
- 13 kwietnia 2017
- 8 MIN. CZYTANIA
Książka „Ciche dramaty 4 ścian” zawiera 11 prawdziwych historii, w których pojawia się przemoc. Z czego zrodził się pomysł, aby powstała ta książka?
Pomysł na książkę zrodził się bardzo dawno – kilka lat temu. Był chęcią podzielenia się historią mojego małżeństwa z kobietami, które dzisiaj, tak jak ja kiedyś, tkwią w związkach, w których panuje przemoc domowa. Był potrzebą pokazania na prawdziwej historii, jak wygląda taki związek, jakie mechanizmy w nim zachodzą, w jakie pułapki wpada ofiara.
Wyszłam z założenia, że droga, którą przeszłam i wszystkie trudne chwile, które przeżyłam powinny ujrzeć światło dzienne. Chciałam nadać temu sens. Skoro już się wydarzyło, to niech służy szczytnej idei i pomaga innym zrozumieć, co dzieje się w ich życiu. Przede wszystkim zaś moim pragnieniem było dać nadzieję, że z takiego związku można wyjść i rozpocząć nowe życie.
Jak powstawała ta książka? Jak dotarła Pani do osób, które miały odwagę opowiedzieć o swoim życiu i przemocy, której zaznały, o jej skutkach?
Początkowo książka miała opisywać tylko moją historię. O tym, że będzie to zbiór historii zadecydował przypadek.
Odejście z takiego związku jest rozwiązaniem dla konkretnej osoby, jednak nie rozwiązuje problemu w skali globalnej. Sprawca przemocy pozostanie sprawcą przemocy i będzie szukał następnej ofiary.
Poszukiwałam mężczyzny – sprawcy przemocy, który przeszedł swoją drogę w wychodzeniu z roli sprawcy przemocy. Który swoją postawą daje przykład innym sprawcom przemocy. Który pokazuje jakie warunki muszą być spełnione, aby sprawca przemocy stał się człowiekiem, który potrafi stworzyć związek wolny od przemocy. Tak trafiłam na Artura Kolasę – założyciela grupy na Facebooku “Zatrzymajmy przemoc w naszych rodzinach”.
Tam też zauważyłam, że jest wiele kobiet, które borykają się z problemem przemocy, nie wiedzą co się dzieje w ich życiu i dlaczego. Pytają – co robić ? Zauważyłam też, że są w tej grupie kobiety, które wyszły z takich związków i swoją postawą wspierają psychicznie te, które nie mogą sobie poradzić z sytuacją w jakiej się znajdują.
Napisałam posta na grupie, że szukam kobiet, które były w toksycznych związkach i z nich wyszły, które chciałyby zostać współautorkami książki i które chcą podzielić się swoją historią. Początkowo zgłosiło się 47 kobiet. Docelowo zostało ich 9.
Dodatkowo zaproponowałam Arturowi, aby opowiedział historię swojego życia i to co się w nim wydarzyło. Artur przyjął moją propozycję, a wraz z nim jego partnerka Kasia, która odegrała znaczącą rolę w jego życiu i to jej postawa była zapalnikiem zmiany Artura.
Ich historia jest perełką tej książki. Pokazuje, że można dalej tworzyć związek, ale i wskazuje, jakie kroki należy podjąć – by ten związek mógł trwać dalej i być wolny od przemocy.
Zastanawiam się czy osoby, które podzieliły się z czytelnikami swoimi trudnymi doświadczeniami mają już to „za sobą”? Przypuszczam, że opowiadanie o tragedii, która nadal się toczy, chyba nie jest możliwe. Choć jednocześnie przychodzi mi na myśl, czy można mieć takie przeżycia kiedykolwiek „za sobą”?
Jeśli chodzi o związek z przemocą – to wszyscy mamy go za sobą. Fizycznie mamy go za sobą. Każdy z nas jest jednak na innym etapie w wychodzeniu z roli ofiary. To jest proces i wymaga pracy nad sobą. Wchodzenie w rolę ofiary zaczyna się już w domu rodzinnym i to on nas kształtuje jako przyszłych dorosłych. Jeśli przez kilkanaście lat zostaliśmy wychowani “na ofiarę” to długi czas jest potrzebny i dużo pracy włożonej w siebie, aby mentalnie wyjść z tej roli.
Wymaga to pracy z terapeutą oraz pracy samemu ze sobą. Potrzeba zrozumienia przeszłości, pogodzenia się z nią, zbudowania swojego poczucia wartości, wybaczenia sobie i tym którzy nas skrzywdzili. Ale jednocześnie trzeba uwierzyć w siebie, wyznaczać cele i podejmować działania w celu realizacji ich. To wszystko jest długim procesem i wymaga czasu. Daje jednak ogromną satysfakcję.
Kto najczęściej pada ofiarą przemocy domowej? Czy rzeczywiście jest tak, że częściej są to kobiety, które nie pracują, nie osiągają żadnych dochodów i przez to są łatwiejszym celem?
Ofiarą przemocy domowej najczęściej stają się osoby z niskim poczuciem własnej wartości, z deficytem miłości wyniesionym z domu rodzinnego, z rodzin dysfunkcyjnych, w którym była przemoc, alkohol i inne używki. Statystyki pokazują, że ofiarami przemocy faktycznie częściej padają kobiety. Nie jest regułą, że są to kobiety, które nie mają dochodów i nie pracują. Bardzo często zdarza się tak, że te kobiety pracują i osiągają dochody. Zdarzają się sytuacje, gdy są jedynym źródłem utrzymania rodziny i utrzymują swoich mężów – sprawców przemocy.
Często w związkach dochodzi do zjawiska przemocy ekonomicznej, w której partner uzależnia finansowo ofiarę od siebie np.: zabierając pieniądze, które zarobi kobieta i rozporządzając nimi, decydując w jakiej kwocie i na co zostaną wydane. Zdarza się jednak i tak, że kobieta niepracująca staje się celem mężczyzny – sprawcy przemocy. On doskonale wie, że zależność finansowa jest jego atutem i daje mu przewagę w związku. Wie, że kobieta zależna finansowo, a dodatkowo taka, która jest typem ofiary jest dla niego łatwym celem.
Ja osobiście uważam, że kobiety powinny dążyć do bycia niezależną finansowo, do chronienia swoich finansów, do równouprawnienia w rozporządzaniu nimi, do budowania swojej inteligencji finansowej po to, by mieć w życiu wybór.
Kiedy rozmawiam z kobietami – ofiarami przemocy, to bardzo często są one uzależnione finansowo od swoich partnerów. Nie pracują, zarabiają mniej, pracują w firmach partnerów i nie dostają z tego tytułu wynagrodzenia. Często obawiają się odejść ze związku, ponieważ boją się, czy sobie poradzą finansowo. Często nie mają wyboru. Ale też należy pamiętać, że są osaczone przez inne mechanizmy przemocowe, które trzymają je w roli ofiary.
Myślę, że w dużej ilości przypadków podjęcie pracy, budowanie swojej niezależności finansowej jest jednym z kroków potrzebnych do wyjścia “fizycznego” z takiego związku. O tym jak wyjść z roli ofiary będzie moja druga książka, która jest już w fazie pisania.
Czy myśli Pani, że tego rodzaju literatura jest potrzebna? Czy może coś zmienić, uświadomić innym ludziom poprzez tragiczne historie w niej zawarte?
Jestem przekonana, że taka literatura jest potrzebna. Przede wszystkim dlatego, żeby uświadomić, jak taki związek wygląda. Żeby pokazać kobietom dlaczego stały się ofiarami. Żeby pokazać, jak taki związek wpływa na ich dzieci. Panuje przekonanie, że dzieci powinny mieć pełną rodzinę. Często kobiety z tego właśnie powodu pozostają ze swoim mężem. “Ciche dramaty 4 ścian” pokazują, jak takie małżeństwo, w którym jest przemoc wpływa na dzieci. Z jakim bagażem takie dziecko wchodzi potem w dorosłe życie i jakie związki tworzy.
Prawdziwe historie są najlepszym narzędziem żeby uświadamiać. One dotykają serca czytelnika. Kiedy dotknie się czyjegoś serca, to wtedy dopiero możliwe jest zainspirowanie go do zmiany. Sama książka pomimo, że opowiada o trudnych doświadczeniach, to kończy się dobrze. Jest tak stworzona, by czytelnik pozostał w pięknych emocjach, z nadzieją na lepsze jutro.
W czasach Facebooka, Instagramu, kiedy wszyscy chwalą się jakie piękne jest ich życie, pokazują tylko tą jasną stronę swojego egzystencji, ktoś będzie chciał czytać o ludzkiej krzywdzie? Bo przecież te historie nie są przedstawione dla zaspokojenia potrzeby sensacji? A to się dzisiaj najlepiej sprzedaje.
Dzisiejsze czasy i świat internetu sprzyja kreowaniu wizerunku i pokazywaniu jasnej strony życia. Kiedy oglądam takie posty, zdjęcia z wakacji i widzę szczęście, uśmiech i radość na twarzach zastanawiam się co kryje się pod nimi. Osobiście znam przypadki osób, które radosne były tylko w momencie robienia tych zdjęć. Mam świadomość, że to co widzimy bardzo często odbiega od rzeczywistości.
Nasza książka pokazuje co dzieje się, kiedy błyski fleszy się kończą. Pokazuje smutną, trudną, ale prawdziwą rzeczywistość, która jest w wielu rodzinach. Także tych, które uśmiechają się do zdjęć i pokazują, jak im cudnie i wspaniale. Nie wiem co się dzisiaj najlepiej sprzedaje. Nie wiem czy sensacja czy autentyczność i prawdziwe emocje. Wierzę, że ludzie chcą czytać historie, w których mogą odnaleźć siebie.
Szczególnie teraz, gdy na Facebooku i Instagramie króluje tylko jasna strona życia. Niech ta jasna strona i nasze historie będą inspiracją do wprowadzania zmian w życiu czytelników naszej książki. Życzyłabym sobie, aby ta jasna strona stała się celem każdej osoby, która pozostaje w tym trudnym związku.
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcie: własność Alicja Lewandowska
Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper