ZAINSPIRUJ SIĘ
Jak zapanować nad domowymi i rodzinnymi obowiązkami?
- Gosia Hajnysz
- 4 stycznia 2018
- 8 MIN. CZYTANIA
Wielozadaniowość
Bycie pracującą zawodowo mamą to nie lada wyzwanie. Praca, dom, dzieci, codzienne obowiązki … Łatwo jest się w tym wszystkim pogubić.
Każdego dnia staramy się zapanować nad wszystkim co zesłał los lub co same zaplanowałyśmy. Nad tym co do zrobienia, zapamiętania i odhaczenia. Staramy się być wielozadaniowe, żeby tylko produktywnie spędzić dzień. Nierzadko jadąc na oparach energii i próbując wzorowo wypełniać swoją misję. A wieczorami padamy ze zmęczenia na twarz.
Sumując – codzienne obowiązki potrafią nas nieźle przygnieść. Lista zakupów, plany na weekend, strój na w-f dla dziecka, zapłata za wycieczkę, te wszystkie sprawy zaprzątają nam głowę całymi dniami. Nie wspominając już o naszych zawodowych obowiązkach, które w nie mniejszym stopniu cały czas przetwarzamy.
Tak już mamy, my – Mamy. Robimy sporo, myślimy dużo, analizujemy jeszcze więcej. Co zrobić, żeby ułatwić sobie życie i zapanować nad natłokiem wszystkiego?
Przeczytaj także: Jak organizować życie rodziny, żeby mieć czas dla siebie?
Jak zapanować nad domowymi i rodzinnymi obowiązkami?
Funkcjonujemy automatycznie. Odhaczamy codzienne obowiązki, bo tak już się przyzwyczaiłyśmy i tak robimy każdego dnia. Ale czy zastanowiłaś się kiedyś, czy aby na pewno te wszystkie rzeczy są do zrobienia? Czy świat się bez nich zawali?
Podam Ci przykład z mojego życia.
Codziennie rano i wieczorem sprzątałam kuchnię. Rano po śniadaniu, a wieczorem po kolacji. Chciałam, aby po przyjściu do domu był porządek i było czysto, a rano, gdy robimy śniadanie, stan wyjściowy również był idealny. Wieczorem np. chowałam wszystkie garnki do szafek, pucowałam blaty, myłam podłogi.
Do momentu, kiedy mnie olśniło i zdałam sobie sprawę, że:
- chowanie garnków jest totalnie bezsensu, bo rano i tak wyjmujemy je do owsianki,
- pucowanie blatów mija się z celem, bo gdy mój mąż szykuje śniadanie wszystko dookoła lata,
- mycie podłogi to porażka, bo rano zawsze jakiś soczek lub miodzik i tak się rozleje.
Obecnie zamiast większego sprzątania w kuchni dwa razy dziennie robię to raz. Tym sposobem ograniczyłam liczbę obowiązków, zyskałam trochę czasu w ciągu dnia, a moje szczęście z tego tytułu jest nieopisane.
Oczywista oczywistość
Dam sobie rękę uciąć, że część z Was – o ile nie większość – również wykonuje dużą ilość domowych czynności, bo tak robi od zawsze lub bo tak robiło się w rodzinnym domu. To nic innego jak podążanie za nawykiem i przyzwyczajeniem. Jednak, żeby żyło się lżej, złe nawyki można zamieniać w dobre.
Nie będziemy mieć mniej na głowie, dopóki same nie zmniejszymy sobie ilości zadań. Żeby to zrobić, najpierw należy się zastanowić, jakie domowe obowiązki są naszymi priorytetami, a z czego potencjalnie możemy zrezygnować. Jakie zadania muszą być wykonane i to nie dlatego, że wydaje Ci się, że powinnaś, ale dlatego że są one naprawdę niezbędne.
Wiesz, mnie też się kiedyś wydawało, że ta kuchnia to po prostu musi być czysta. 😉
Usiądź, pomyśl, a zobaczysz, że znajdziesz kilka zbędnych rzeczy w Twoim codziennym domowym grafiku.
Przeczytaj także: Jak mieć więcej czasu dla siebie?
Zapisuj wszystko, co się da
Mamy tendencję do myślenia 24 godziny na dobę. I niestety tym różnimy się od mężczyzn. Mówię „niestety”, bo ileż ja bym dała, żeby być mężczyzną jeden dzień. Tak wejść po pracy do domu i nie myśleć. Czyż nie byłoby cudownie? Nic do zrobienia, nic do przemyślenia, nic do zorganizowania. Zero myśli. RAJ dla głowy!
No dobrze, wiem to są tylko mrzonki. Niestety nasze umysły skonstruowane są nieco inaczej. Cały czas nieustannie mamy coś w głowie. Gonitwa myśli sprawia, że stajemy się nieobecne, poddenerwowane i spięte. Nie jestem specjalistką. Takie wnioski wysuwam jedynie na podstawie obserwacji innych mam i własnych doświadczeń.
Znasz taką gonitwę myśli?
- kupić mleko,
- jutro Zosia ma wyjść do teatru, nie zapomnij kupić przekąsek (a nie, w teatrze nie można jeść :P),
- wysłać e-mail do żłobka, że Kasi nie będzie przez tydzień,
- zadzwonić do elektrowni,
- Itd.
- Itd.
- Itd.
I tak przez cały dzień. Mnie ta rosnąca i wciąż kotłująca się lista zadań zawsze stresowała, drażniła i sprawiała, że nie mogłam się wyluzować.
Zaczęłam (za namową męża) wprowadzać system zapisywania. Szło to dość opornie, bo ja zawsze twierdziłam, że przecież wszystko pamiętam i nie potrzebuję kartek ani żadnych aplikacji. Wiecie, takie kobiece ego. 😉 Obecnie, po długim procesie zmian, korzystam z trzech niezawodnych sposobów.
Kuchenna tablicana długość całej ściany
Zapisuję tu tygodniowe zadania do wykonania, np., na poniedziałek:
- ugotować obiad,
- spakować Igiego na basen,
- zrobić zakupy przez Internet,
- Mati idzie na szkolenie,
- Gosia spotkanie,
- umówić wizytę u dentysty.
Kalendarz roczny ścienny
Zapisuję w nim wszelkie spotkania, wizyty, ważne wydarzenia rodzinne. Np.:
- 21 grudzień – przedstawienie u Ignasia w przedszkolu,
- 14 styczeń – wyjazd w góry, powrót 20 stycznia,
- 17 luty – spotkanie blogerów w Poznaniu itd., itp.,
- 19 luty – Mati spotkanie rysunkowe w Krakowie.
Aplikacja do wymiany zadań z mężem
Z tym rozwiązaniem szło mi najgorzej. Należę raczej do tych staroświeckich, co z aplikacji korzystają tylko wtedy, gdy już naprawdę muszą. Jednak dałam się po jakimś czasie przekonać. Okazało się, że wpisuję mężowi listę zakupów, przekierowuję zadanie na niego, a on wracając z pracy, idzie do sklepu i … nie marudzi. 😉
Jasne, można wysłać sms, ale w aplikacji przy większej liczbie zadań wszystko jest klarowne, uporządkowane i podzielone na projekty typu zakupy, dzieci, dom, praca.
Jakie są plusy?
- telefon mam zawsze pod ręką i gdy tylko przypomni mi się coś, co powinnam zrobić natychmiast, to spisuję, żeby nie zaprzątało mi to głowy,
- w aplikacji można tworzyć różne projekty typu DOM, PRACA, DZIECI, wszystko jest uporządkowane i spójne,
- zamiast setki telefonów w ciągu dnia do męża, aby zakomunikować mu coś w stylu: „kup chleb” lub „trzeba wyrobić dzieciom paszport do końca miesiąca” czy „pogadaj z mamą, co z weekendem”, wszystko wrzucamy do aplikacji i zabieram się za zadanie, kiedy mam na to czas.
Teraz, gdy wszystko, co możliwe, wyrzucam z głowy i zapisuję, dużo łatwiej jestem w stanie skoncentrować się na rzeczach naprawdę ważnych, jak np. czasie z dziećmi.
Dręczące mnie zadania zapisuję, wyrzucam z głowy i swoją uwagę, energię przekierowuję tam, gdzie to naprawdę potrzebne. Jest mi z tym o niebo lepiej i zrobiłam się spokojniejsza. 😉
Sposób zalecany nie tylko mamom, ale wszystkim kobietom. 🙂
Nie musisz używać aplikacji, kalendarza ściennego czy tablicy. Możesz zastosować własne, lepiej sprawdzające się u Ciebie metody. Ważne, by oczyścić głowę i wyrzucić z niej kotłujące się zadania.
Przeczytaj także: Czas! Najlepszy benefit dla pracującej mamy
Zaangażuj rodzinę
Załóżmy teraz, że masz już swoje priorytety, a wszelkie chodzące za Tobą zadania wrzuciłaś na listę. Ale rzeczywistość jest okrutna, a Ty nadal nie wyrabiasz się ze wszystkim. Hm… pomyślmy w czym problem…
Może starasz się robić wszystko sama i nie potrafisz prosić o pomoc? Bingo? Wiedziałam! Tak było u mnie.
Sądziłam, że to ja w domu zrobię wszystko najdokładniej i najlepiej. Z jednej strony rzucałam się na wszystkie zadania, a z drugiej złościłam się, bo wszyscy inni nie rwali się do pomocy. Czyżby to nie była nasza kobieca kolejna przywara?
Cały problem polega na tym, że my kobiety oczekujemy, że inni się domyślą. Nie domyślą się, zapewniam Cię. A milczenie to jedynie kopanie pod sobą dołków.
Powiedz, wyduś to z siebie, poproś. Ale nie wtedy, kiedy jesteś już zła. Zrób to na spokojnie. Przemyśl, jak możesz podzielić zadania i odpowiedzialność. Nie mówię tu jedynie o naszych partnerach. Dzieci również powinny angażować się w obowiązki domowe, a przede wszystkim umieć zadbać o sprawy wokół siebie.
Wszystkie czynności związane z szykowaniem się do przedszkola czy szkoły powinny leżeć w ich gestii. Nie w Twojej. Ty już masz wystarczająco na głowie (tu wkraczamy w szeroki temat o samodzielności, ale o tym kiedy indziej).
Jesteście rodziną, drużyną i musicie działać razem. Nic nie dzieje się w odosobnieniu od innych. Twój nadmiar obowiązków i rzeczy na głowie wpływa nie tylko na Ciebie, ale także na całą rodzinę. Twoje podenerwowanie, stres czy frustracje z tego powodu odbijają się również na wszystkich. I oni powinni zdawać sobie z tego sprawę. A Ty musisz im to powiedzieć, uświadomić i na koniec ich zaangażować.
Bycie pełnoetatową, pracującą mamą to naprawdę niezły wyczyn. Wiemy o tym tylko my, kobiety. Zamiast utrudniać sobie życie, brać za dużo na siebie, za wszelką cenę próbować komuś coś udowodnić, lepiej czasem sobie co nieco ułatwić.
U mnie powyższe sposoby sprawdziły się rewelacyjnie. Spróbuj, może zadziałają również u Ciebie.
Zdjęcie: 123rf