ZAINSPIRUJ SIĘ
Nie będę przepraszać za macierzyństwo – wygrałam proces o dyskryminację
- Ewa Moskalik - Pieper
- 28 lutego 2018
- 7 MIN. CZYTANIA
Kasiu przez 15 lat pracowałaś w jednej firmie. Wracając do pracy po urodzeniu drugiego syna dostałaś wypowiedzenie po macierzyńskim. Opowiedz jak to się stało i czym uzasadnione zostało Twoje zwolnienie?
W lutym 2014 roku kończył mi się urlop macierzyński, mniej więcej od połowy grudnia byłam w kontakcie z przełożonym i omawialiśmy mój powrót do pracy.
Z działu kadr dostałam dyspozycje, aby wykorzystać zaległy urlop z roku 2013. W międzyczasie zostałam wysłana na badania okresowe (po długiej nieobecności wyglądają jak badania wstępne). W pełni przygotowana zawodowo i życiowo przyjechałam do pracy. Zaczynałam o 9 rano. Już w recepcji zostałam poproszona do pokoju konferencyjnego.
Tam pani z HR i mój przełożony wręczyli mi wypowiedzenie z informacją o likwidacji stanowiska. Spotkanie było krótkie, lakoniczne i o 9:10 byłam już poza firmą…
Jak długo pracowałaś w czasie drugiej ciąży? Brałaś jakieś zwolnienia?
W czasie drugiej ciąży pracowałam do końca 7 miesiąca, ale jak widać nie miało to żadnego znaczenia.
Pracowałaś w tej firmie 15 lat. Jakie stosunki panowały wcześniej w Twojej pracy? I czy przed planowanym powrotem do pracy istniały jakieś przesłanki, że możesz zostać zwolniona?
Do powrotu do pracy przygotowywałam się też życiowo – dzieci od stycznia przyzwyczajały się do żłobka i przedszkola, mąż był przygotowany do tego, by w razie konieczności zajmować się nimi.
Przez wiele lat pracy w korporacji miałam świadomość, że jak wracać, to tylko w pełni dyspozycji i na wysokich obrotach. Tak też zawsze pracowałam.
Byłam spokojna i zadowolona, że udało mi się wszystko dobrze zorganizować. Brakowało mi pracy, zawsze byłam bardzo aktywna zawodowo; to były lata pracy, awanse i duża satysfakcja.
Rozmawiałam z moim przełożonym o tym gdzie będzie moje biurko (w czasie mojej nieobecności dział zmienił piętro), rozmawialiśmy o tym kto będzie zdawał mi moje obowiązki (które były rozdzielone pomiędzy pracowników).
Nic nie zapowiadało, że będzie inaczej. Koleżanka z działu kadr zasugerowała mi abym złożyła podanie na przejście na 7/8 etatu – podobno większość kobiet tak robiła. (To rozwiązanie zabezpiecza przed zwolnieniem do roku od powrotu do pracy – przyp. red.).
Przeczytaj także: Czym jest mobbing i jak sobie z nim radzić?
Dostałaś wypowiedzenie i co dalej? Ile miałaś czasu na ewentualną decyzję o udaniu się do sądu i na znalezienie prawnika?
W tamtym czasie przepis obowiązującego prawa był taki, że pracownik ma 7 dni na odwołanie się do sądu pracy. To bardzo krótko.
Szok w jakim się znalazłam, zaskoczenie i rozczarowanie były ogromne. Kiedy tak bardzo wszystko się zmienia, trudno o dobre i szybkie decyzje.
Bliscy mnie wspierali i również namawiali do tego by walczyć o siebie. To było ewidentne nadużycie, wiedziałam że moje obowiązki są wykonywane.
Pracowałam w tej firmie bardzo długo. Uważałam że „zapracowałam” sobie przez te wszystkie lata nienagannej pracy i dobrej opinii na dłuższą nieobecność spowodowaną urlopem macierzyńskim. Poza tym przecież nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że kobieta zachodzi w ciążę i rodzi dziecko. Z takiego ludzkiego punktu widzenia.
Poszłaś z tym do sądu i wygrałaś proces, który trwał 3 lata. Jaki zasądzono wyrok?
Proces trwał 3,5 roku. Sąd w wyroku przyznał mi rację i tym samym odszkodowanie za nieuzasadnione i niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę i dodatkowo za dyskryminację ze względu na płeć w zatrudnieniu.
Czy to było trudne? Proces, sądzenie się?
Trudna była pierwsza decyzja – czy w ogóle iść z tym do sądu. Nikt nie chce takich sytuacji przechodzić. Miałam świadomość, że przez wiele lat to był mój pracodawca, mam tam wielu znajomych, a dodatkowo w tej firmie cały czas pracował mój mąż. Miałam wiele wątpliwości.
W czasie rozpraw miałam wiele obaw, bałam się czy nie będę oczerniana, jak sobie poradzę ze słuchaniem tego, że nie jestem potrzebna. Jednak moja adwokat zawsze mi tłumaczyła, że to ja mam w tym sporze rację, wspierała mnie i to było bardzo ważne.
Przeczytaj jeszcze: Mobbing – jego przejawy i prawne konsekwencje
Czy miałaś wsparcie od swoich bliskich? Czy słyszałaś głosy, żeby tego nie robić?
Miałam ogromne wsparcie! Moi bliscy kibicowali mi przez cały czas, znali moją historię pracy, ścieżkę kariery. Wiedzieli, że praca była dla mnie bardzo ważna. Przez wiele lat aktywnych zawodowo nie miałam rodziny, więc praca zajmowała cały mój czas.
Lecz były też osoby, które mówiły „z kropo nie wygrasz”. Że to ogromna machina, że mają swoich prawników, kancelarie i nie ma co walczyć. A to nieprawda, właśnie takie podejście i taki strach sprawiają, że pracodawcy śmiało działają na granicy prawa, albo w ogóle go nie respektując.
Skąd w Tobie odwaga i determinacja, żeby iść z tym do sądu? Większość kobiet jednak odpuszcza, nawet jak stoi za nimi prawo. Bo się boją lub nie znają swoich praw.
Zawsze uważałam, że sprawiedliwość i uczciwość są najważniejsze. I nawet jeśli to tak patetycznie brzmi, to prawda. Jeśli człowiek jest oddany, uczciwie i aktywnie działa, a przy tym zna swoją wartość, jest pewny swoich działań, to trzeba ich bronić. Tak samo w pracy, jak i w domu.
Jak myślisz dlaczego kobiety w ciąży nadal są dyskryminowane w pracy?
Kilkanaście lat temu było takich spraw dużo więcej. Lecz mam wrażenie, że w ciągu ostatnich problem zaczął znów narastać. Bo dla menadżerów najważniejsze są efektywność, budżety, cięcie kosztów.
Teraz sama jestem pracodawcą i jestem w stanie to zrozumieć. Najważniejsza jest jednak gra fair. Pracownik też może wymagać – umowy, działań zgodnych z jej zapisami, z kodeksem pracy. I ma do tego prawo, a pracodawca musi tego przestrzegać.
Zostałam zwolniona tylko dlatego, że jestem kobietą. Lata moich działań zawodowych, sukcesów nie miały znaczenia. Poniosłam karę za to, że byłam na urlopie macierzyńskim.
Dzisiaj Twoi synowie mają już 7 i 5 lat. Czym zajmujesz się zawodowo?
W tej chwili prowadzę własną firmę. Współpracuję z innymi, jestem niezależna.
Jak się chce działać, to zawsze jest czas na rodzinę, opiekę nad synami i pracę. Myślę też, że właśnie matki są wspaniałymi pracownikami. Dwójka dzieci, przedszkole, szkoła, praca to ogromna logistyka. Nikt tak jak my nie jest tak zorganizowany i nie ma takiej determinacji 🙂
Czy własny biznes jest pokłosiem sytuacji ze zwolnieniem z pracy? Motywacją do zadbania o siebie, o swoje zatrudnienie i swoją przyszłość?
Dokładnie tak – nie chcę już sytuacji, że ktoś za mnie decyduje. Wtedy na chwilę zawalił mi się świat. Teraz ja wszystkiego pilnuję i mam ogromną determinację do tego, by udowodnić najbardziej sobie, że moje doświadczenie i wiedza są do wykorzystania. Pozwalają mi utrzymać rodzinę.
Co powiedziałabyś innym kobietom, które znalazły się w podobnej do Twojej sytuacji?
Warto walczyć o siebie. Nikt za nas tego nie zrobi. Zawsze powtarzam – że jeszcze przez kilka lat będę mogła walczyć o swoje dzieci, potem w dorosłym życiu będą walczyć same. I tego ich uczę.
Nie można się bać, być wycofanym. Nieobecność związana z macierzyństwem nie jest niczym złym. I my same musimy to wiedzieć. Nie można za to przepraszać. Nie można odkładać macierzyństwa ze strachu o pracę.
Jeśli ktoś nie umie lub nie chce nas docenić to jego strata. Jak ja sama będę tak myśleć o sobie, inni również. W każdej sytuacji. Tak to działa.
Bardzo dziękuję Ci za rozmowę!
Rozmawiała: Ewa Moskalik – Pieper
Zdjęcie: Storyblocks.com