ZAINSPIRUJ SIĘ
Nowy dzień
Żeby nie zaspać do pracy nie potrzebuję budzika. Mam trzy niezawodne: lat 1, lat 3 i lat 27. Szkoda tylko, że nie można go wyłączyć na okoliczność weekendów, kiedy człowiek wreszcie chciałby odespać trudy całego tygodnia. Niestety przy dzieciach nie ma zmiłuj. Mąż krzyczący z łazienki „wstawaj, Karolina wrzuciła twoja szczoteczkę do kibla, ja tam łapy nie wsadzę..!” jest najlepszym dowodem, że oto nastał nowy dzień.
Pole bitwy
Od czego by tu zacząć? Ślęcząc wczoraj do późna nad zleceniem, padłam nim zdążyłam się zastanowić, co jest jeszcze do ogarnięcia w domu. Jako że mąż zdaje się nie dostrzegać niuansów pod tytułem pełen zlew, czy meksyk na środku dywanu, a także wymagającego przewinięcia po nocy synka, trzeba sobie jakoś radzić. Chociaż? Nie zaszkodzi spróbować: „Pomożesz mi?”, „Ja wczoraj usmażyłem sznycle, muszę dziś wyjść wcześniej do biura, to pa” i wszystko jasne. Moja praca w domu się nie liczy, bo ja nie zarabiam tyle co on, bo ja nie chodzę do biura…
A kiedy uda się w końcu usiąść do kompa w nadziei na spokojną pracę, młody wyciąga wszystkie kable po kolei, starsza bawi się klapką opuszczając ją i podnosząc na zmianę, a duży toczy pianę „No oddawaj ten komputer!”. Terminy gonią, więc nie zniechęcam się trudnościami. Tylko czasem mam ochotę wystawić ich wszystkich na balkon albo do drugiego pokoju, zapomniałam na naszych 36 metrach NIE MA drugiego pokoju… A tak poza tym to nie są one nasze.
Przeczytaj także: Mama pracuje w domu. Poznaj te trzy historie!
Czy myślałam o tym żeby wyjechać? Do Szwecji, Szkocji, czy Holandii? Nie raz, ale zaciskam zęby w nadziei na pozytywny dla nas rozwój sytuacji: podwyżkę męża, umowę o pracę dla mnie. Pomarzyć dobra rzecz. Poza tym nic nie zastąpi soczystych śliwek i pachnących truskawek z babcinego sadu. Ciężko też by było udawać, że karp aż tak nie różni się od indyka na wigilijnym stole.
Szósty bieg
Zadziwiające, że gdy nie pracowałam, potrafiłam do południa chodzić w szlafroku, zastanawiając się co by tu zrobić na obiad. Przerażała mnie narastającą lista spraw do ogarnięcia. Byłam szczerze przekonana, że mam na wszystko za mało czasu. Teraz, gdy doszły zawodowe obowiązki, dostałam nagłego przyspieszenia i włączyłam do pomocy innych domowników.
Obiad jest zaplanowany dnia poprzedniego i często czeka w lodówce tylko do dokończenia. Jak z motorkiem ścielę łóżko, zmiatam zabawki z dywanu i ubieram dzieci, bo wiem ze za chwilę ktoś wyjdzie z nimi na spacer, a ja będę mieć tylko 2 godziny na dokończenie zlecenia. Absolutnie nie mogę tych chwil zmarnować!
Praca wniosła do mojego, przygaszonego rutyną domowych sprawunków życia, nową energię. Zmotywowała nie tylko do zadań biznesowych, ale też wszystkich pozostałych, które nie wydają się aż tak nudne, jeśli w czasie ich wykonywania można obmyślać nowe strategie zawodowe. W wir pracy rzuciłam się jak szczerbaty na suchara, jak tonący brzytwy, poświęcam jej każda wolną chwilę, bo odkąd pojawiły się dzieci, praca jest dla mnie jedną z nielicznych form relaksu.
Przeczytaj także: Praca z domu? 5 pomysłów, których jeszcze nie znasz
Zdjęcie: Canva