ZAINSPIRUJ SIĘ
Wszystko z sercem i wszystko z imieniem
- Redakcja portalu Mamo Pracuj
- 19 września 2014
- 7 MIN. CZYTANIA
Beata, laureatka naszego konkursu Mamy e-sklep od 3 lat prowadzi sklep internetowy Wszystko z imieniem. W swojej pracy kieruje się sercem i intuicją. Skąd wzięła pomysł na taki biznes i jak go prowadzi, będąc mamą dwóch małych chłopców?
Beato, zostałaś laureatką konkursu Mamy e-sklep. Prowadzisz sklep internetowy Wszystko z imieniem – zdradź nam czym zachwyciłaś jury konkursowe?
(śmiech) Tak prawdę mówiąc – byłam przeogromnie zaskoczona moją wygraną. O zwycięstwie poinformowała mnie koleżanka, składając mi gratulacje. Zapytałam, o co jej chodzi, a ona pytała, jak mogłam zapomnieć o konkursie na Mamo Pracuj. Czytałam uzasadnienie jury i aż mi serce urosło. Nie wiem jak to możliwe, by ktoś pisząc uzasadnienie, czytał w moich myślach (śmiech). Pan Piotr Urbaniak z jury docenił pomysł na sklep, konsekwentną drogę jego prowadzenia, idealnie wpasowującą się w trendy marketingowe. Zauważył też to moje serducho, które jest w każdym zrobionym przeze mnie produkcie.
Skąd wzięłaś pomysł na taki sklep?
Pomysł pojawił się w wyniku własnych potrzeb. Ja, kiepska kucharka, młoda mama dostawałam różne przepisy na przetwory dla dzieci i nie tylko. Wszystko w chaosie miliona karteczek. Potrzebny był mi zeszyt, by je tam powklejać i uporządkować. Moje poprzednie doświadczenie w poligrafii i druku personalizowanym podrzuciło pomysł na Osobistą Książkę Kucharską, spersonalizowaną imieniem lub przydomkiem właścicielki. Zebrałam zamówienia od koleżanek i tak wyprodukowałam pierwsze egzemplarze. Okazały się ciekawym pomysłem na prezent. Dalej szukałam innych produktów, które można spersonalizować. I tak pojawiły się ręczniki z haftem, mydełka glicerynowe z imieniem, osobiste notesiki. I tak dalej…
Mąż troszkę odwodził mnie od tego zawężania się tylko do personalizacji, ale ja czułam że to właściwy kierunek. I przeczucie mnie nie myliło (śmiech). Obecnie to właśnie personalizacji odróżnia mnie od innych firm mających w ofercie podobne produkty.
Czy korzystałaś z dotacji unijnych ? Ile zainwestowałaś w swój biznes?
Z dotacji nie korzystałam. Zabrakło na to czasu, energii… czasem żałuję, że nie wykorzystuję tych możliwości.
Na sklep nie miałam żadnych extra pieniędzy, na bieżąco pokrywałam wydatki z bieżącej sprzedaży. Mąż wspomógł mnie na samym początku, inwestując w moją maszynę do haftowania, a po roku w maszynę do szycia. Trochę zainwestowałam też na początku w pozycjonowanie (około 150 zł miesięcznie). W międzyczasie mieliśmy trochę trudny okres dla naszej rodziny, Wszystko z imieniem było niedochodowe, mąż szukał pracy, dwójka dzieci… Znów moje przeczucie mówiło, że się poukłada i tak się stało. Ja ogólnie jestem niepoprawną optymistką (śmiech).
Co sprzedajesz w swoim sklepie?
Asortyment jest szeroki, raczej z kategorii na prezenty. Dla wszystkich i na różne okazje. Urodziny, imieniny, ślub, chrzest oraz inne jakich niemało w ciągu roku. Wszystko spersonalizowane. Ale nie „obciachowe”, raczej dobrane według klucza handmade. Dobierając lub tworząc asortyment patrzę na to, co ja chciałabym dostać i jak piękne to musi być, więc jest tu dużo subiektywizmu. Nie kieruję się do końca modą. Po prostu to musi być to coś i koniec. Nie musi się podobać wszystkim. I jak na razie okazuje się, iż podoba się wielu – nieskromnie mówiąc (śmiech).
Sama tworzysz te wszystkie cuda?
Większość rzeczy tworzę sama, haftując i szyjąc. Ale mam tez kilku zaufanych współpracowników: Panią Maję, artystkę po ASP – maluje kubeczki, moją kochana Marysię od najpiękniejszych decoupażowych skrzyneczek, Panią Anię do torebek podróżnych na bieliznę.
Jakie są nowości w ofercie? Czy początek roku szkolnego to gorący okres dla Ciebie?
Nowości pojawiają się sukcesywnie, po małej selekcji i w wyniku obserwacji rynku. Częściowo ofertę dopasowuję do moich rodzinnych potrzeb (synowie). Teraz pojawił się Zestaw Przedszkolaka, czyli podusia 30×40 cm z aplikacją i haftem imiennym oraz worek na ubranie zamienne, do którego tez idealnie mieści się podusia. Wrzesień i okolice to zdecydowanie czas wytężonej pracy dla mnie (śmiech).
Jak dzielisz swój czas między rodzinę a pracę? Jak dużo pracujesz, kto zajmuje się wtedy dziećmi?
Ohhh… czekałam na to pytanie. To temat rzeka (śmiech). Ale w skrócie, mój starszy syn Leon (6 lat) od trzech lat chodzi do przedszkola (dokładnie wtedy powstał sklep). Młodszy Julian (2,5 roku) już od pierwszych dni dosłownie wpadł w babcine ręce. Instytucja babci, jak wszyscy wiedzą, jest niezastąpiona. Ja nie chciałam zrezygnować z obranej jeszcze przed drugą ciążą drogi, więc z ogromną wdzięcznością przyjęłam pomoc mojej mamy przy Julianie. Mamusiu dziękuję ci za to bardzo! W domu pracuje cała nasza trójka, więc Julek ma mamę przy sobie, choć czasem w przelocie pomiędzy komputerem a maszyną do szycia. A Leoś nie musi długo siedzieć w przedszkolu.
Nie powiem, że to łatwy sposób na prowadzenie biznesu w domu, to ciągła przeplatanka dom-praca-dzieci-praca-dom itd. Nieraz odczuwam ogromne zmęczenie takim systemem pracy. Mam jednak świadomość, że nie ma ideału, a to mimo wszystko spełnia moje oczekiwania i jest bardzo satysfakcjonujące. Praca zdecydowanie w nienormowanym systemie godzinowym, czasem od wczesnego ranka aż do późnego wieczora. A czasem troszkę luźniej i wtedy jest więcej czasu dla dzieci.
Kto Cię wspiera w codzienności?
Głównie moja mama, ale mąż też troszkę się dokłada (śmiech). Dużym zastrzykiem energii są też sami klienci. Czasem aż się czerwienię od tego chwalenia…
Jakie masz plany na przyszłość?
Dalszy rozwój sklepu, ale też zdywersyfikowanie działań w celu zabezpieczenia przyszłości. Bo zdaję sobie sprawę, że z uwagi na zdrowie, nie będę szyła przez całe życie. Prywatnie będę szykować się do zmian w przyszłym roku, bo Leon pójdzie do szkoły, a Julek do przedszkola. To będzie dopiero hajd park (śmiech).
A co powiedziałabyś mamom, które chciałyby założyć własny biznes, ale mają tysiące wątpliwości?
Działajcie, bo tylko robienie czegoś posuwa was do przodu. Nieważne czy wszystko wypali i będzie super. Najlepsza nauka jest na błędach, tylko one nas motywują, rozwijają, zmuszają do myślenia i zmian.
Wracając do pytania o konkurs Mamy e-sklep – co dał Ci udział w konkursie, jak przebiega wdrażanie nowych usług, czego nowego się uczysz?
Powoli, bo ciągle brak mi czasu. Najważniejsza jest obsługa klienta, bo żadne nawet najlepsze działania marketingowe nie dadzą nic, jeśli klient będzie źle obsłużony. A uczę się wielu nowych rzeczy, które jeśli nie teraz to na pewno będą przydatne w przyszłości. Obecnie zgłębiam możliwości wspierania działań na fanpage z aplikacjami od firmy FanPoint – polecam. Potem obsługa newslettera, bo to moja pięta achillesowa (śmiech).
Dziękuję Ci za rozmowę i życzę wielu sukcesów!
Rozmawiała: Joanna Gotfryd
Sklep Beaty: wszystkozimieniem.pl
UWAGA! Dla wszystkich, którzy do końca września złożą zamówienie w sklepie Beaty i podadzą hasło mamopracuj (pisane razem) – 10% zniżki.