ZAINSPIRUJ SIĘ
Rzucić wszystko i wyjechać z rodziną do Indii? Ty chyba oszalałaś…
- Agnieszka Kaczanowska
- 26 marca 2019
- 4 MIN. CZYTANIA
No chyba trochę oszalałam 😉 Ale nie tylko ja, mój mąż i dzieci też. Ale to takie pozytywne!
Szaleństwo kontrolowane
Tak było w naszym przypadku. Oczywiście to nie jest tak, że TYLKO ja chciałam. Owszem chciałam podróżować już 11 lat temu – ale mój mąż nie był na to gotowy. Nie rozumiał mojej potrzeby (czytaj „fanaberii”) i nie było takiej opcji. Ale czekałam… nie twierdzę, że wyłącznie pokornie czekałam, nie raz nie dwa mieliśmy o to różne kłótnie, ale jak to kłótnie o wartości…. Bez sensu.
Aż nadszedł ten moment… Może pomogło przekroczenie 40 – stki, może wielka zmiana zawodowa u męża, a może po prostu do tego dojrzał (w końcu ;-)) i temat wypłynął na nowo. I to z jego ust…
Tylko na to czekałam
Uczepiłam się tego pomysłu i drugi raz nie musiał mi powtarzać 😉 Nie pozwoliłam, aby temat zasypały domowe wyzwania, kolejne przeszkody i problemy. A było ich całkiem sporo po drodze. Suma sumarum jesteśmy!
Tyle, że my nic nie rzuciliśmy, może poza zimą w Polsce. Jesteśmy razem, pracujemy tam, gdzie pracowaliśmy (tylko zdalnie), dzieci nadal są zapisane do szkoły w Polsce i wyjechaliśmy „tylko” na trzy miesiące, nie na zawsze. Wkrótce wrócimy. Jestem ciekawa co się zmieni…
Goa, nasz raj?
Właśnie mija trzeci miesiąc odkąd żyjemy w regionie Indii Goa – (patrz mapa Google >>). Powoli nawet zbliża się czas wyjazdu. To nie są, ani nie były wakacje, już jesteśmy tutaj zakorzenieni. Mamy swoje rytuały; bułki tu, mleko tam, to lubimy a tego nie. To nam przeszkadza a to już zupełnie. Dziewczynki (Zosia 11 lat i Hela 9 lat) w szkole (mają 100 metrów), a Krzyś (prawie 5 lat) w przedszkolu.
Mają swoich kolegów, koleżanki, drzewa, na które się wspinają i gekony w domu, a małpy w szkole i przedszkolu. A my pracujemy zdalnie, aby później być razem albo na plaży, albo w domu (nadrabiając zaległości z polskiej szkoły), a to zwiedzając, załatwiając coś lub spędzając czas ze znajomymi. I tak dzień za dniem.
Nadal nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę… Patrzę na palmy kokosowe obok domu, pana/kapłana co chodzi i odprawia modlitwy koło mojego domu, uśmiechniętych ludzi na ulicy, którzy prowadzą proste życie, choć zdaję sobie sprawę, że mają swoje problemy, o których ja – turystka – nic nie wiem… Krowy co zaglądają mi przez okno, taki mikrokosmos.
Dzieci uczą się angielskiego, odkrywają świat o jakim nawet nie miały pojęcia, że istnieje. Spotykają ludzi tak różnych, tak kolorowych, że patrzą z zachwytem. Są szczęśliwe, radosne. No i mamy też dla nich więcej czasu. Choć oczywiście pozostają sobą i czasem foch jest… Nie ma lekko 😉
Staram się opisywać dla Was nasze wrażenia i przeżycia, ale nie zawsze mi się to udaje. Brakuje mi słów, którymi mogłabym wszystko opisać.
Jeśli chcesz zobaczyć jak się nam żyje, jak wygląda nasza codzienność, co jest trudne zwłaszcza dla Krzysia… zerknij na nasz Instagram:
Jeśli masz jakieś pytania? Pisz – chętnie odpowiem.
A może masz swoje marzenia podróżnicze, którymi chciałabyś się podzielić? Napisz. Kto wie co wydarzy się za rok? A może się spotkamy gdzieś po drodze?
Ja uczę się tutaj, że warto czekać, że warto podążać za marzeniami…
Namaste 😉
Zdjęcia: Agnieszka Kaczanowska