ZAINSPIRUJ SIĘ
Jak sobie radzić z pracą, kiedy moje dziecko często choruje?
- Anna Łabno - Kucharska
- 26 lutego 2020
- 5 MIN. CZYTANIA
Masz dziecko, więc po co Ci praca? Właśnie to pytanie. To pytanie bardzo często słyszy niejedna mama. I ja słyszałam to bardzo często. A kiedy moja Córa miała 2,5 roku i zaczęła uczęszczać do przedszkola, częstotliwość związana z zadawaniem tego pytania zdecydowanie wzrosła. Wiesz dlaczego? Dlatego, że zaczęła chorować.
Tak, to prawda, każde lub prawie każde dziecko choruje. Natomiast u niej przybrało to postać atypową – tak nazywali to lekarze (pediatrzy, alergolodzy, pulmonolodzy, immunolodzy, laryngolodzy itp.), również Ci z ośrodków diagnostycznych. Zielarze oraz inni „szamani” również rozkładali ręce. A Ty jesteś pracującą mamą i nie chcesz całkowicie rezygnować z aktywności zawodowej. Więc jak to połączyć?
Ciągła walka o zdrowie
Zaczynało się od kataru, po kilku godzinach charakterystyczny szczekający kaszel, następnie kaszel z wymiotami oraz duszności (i często nocne wizyty w szpitalu, jeśli podawane leki wziewne nie pomagały). Potem niby poprawa, a na koniec zapalenie oskrzeli lub płuc. Od stycznia idziemy na rekord – Córa właśnie kończy leczenie drugiego zapalenia płuc.
Tak więc – od 4 lat moje dziecko jest 3 dni lub tydzień w przedszkolu, teraz już w zerówce, a potem miesiąc w domu. W nocy nie śpimy z mężem, tylko słuchamy oddechu lub reagujemy na wymioty i duszności. Im jest starsza, tym bardziej jest mi jej szkoda, ponieważ traci wiele relacji i kontaktów społecznych. A ja osobiście uważam, że w tym wieku jest to coś, co jest najważniejsze.
I jak w tym wszystkim normalnie funkcjonować? Jak coś planować? Jak być pracującą mamą?
Generalnie mam jedną odpowiedź – jest to trudne.
Poziom frustracji wzrasta
Po kilku nocach bez snu lub z drzemkami i wyjazdami do szpitala lub na nocną opiekę wszystko wkurza, serio. Nawet zdrowy oddech innych osób. Obecność innych osób wkurza. Nieobecność innych osób wkurza.
Wkurza, kiedy kolejny raz odwołujesz/przekładasz długo planowany wyjazd z mężem. Kiedy wchodzisz do przedszkola lub szkoły i słyszysz kaszel i widzisz wycierane rękawem gluty innych dzieci. Wkurza, jak mąż przychodzi z pracy i mówi, że w pracy wszyscy kaszlą i mają katar. Jak jedziesz windą i ktoś nagle kichnie.
Wkurza to, jak ktoś mówi: wiesz moje dzieci też chorują. Wtedy pytam i jak sobie radzisz, więc słyszę odpowiedź: no wiesz 3-4 dni, parę syropów i przechodzi. A ja wtedy mam ochotę udusić taką osobę – serio, serio.
A dlaczego? Ponieważ w przypadku mojej Córy „syropki” nie sprawdzają się. Wytaczamy najcięższe działa i inhalacje są wykonywane nawet 3-5 razy dziennie i nie z solanki, a ze sterydów. I tu nie chodzi o to, że ja mam najgorzej na świecie, ale o to, żeby ktoś spróbował zrozumieć lub przynajmniej chciał poznać naszą sytuację, a nie od razu porównywać.
I co wtedy?
Polać wszystko i wszystkich środkiem odkażającym?
Włożyć dziecię w wielką bańkę z tlenem?
No nie da się.
Tutaj zrozumienie jest kluczem do względnej normalności. Nawet najmniejszy przejaw empatii jest na wagę złota.
Przeczytaj także: Czy jestem dobrą mamą? Macierzyństwo, a wyrzuty sumienia.
Zrozumienie jest bardzo ważne ze strony:
- rodziny – bliższej lub dalszej, ponieważ odwołujesz zaplanowane spotkania, często w ostatniej chwili.
- znajomych – którzy chcą Cię odwiedzić, ale gdy pytam, czy ich dzieci są zdrowe i słyszę, że mają „tylko” katar lub kończą właśnie antybiotyk, to mówię – przykro mi, ale nie spotkamy się.
- pracodawcy – i tu elastyczne godziny pracy, gdzie po nieprzespanej nocy 5 czy 10 minut dłużej w łóżku jawi się jako wakacje. Możliwość pracy w domu w sytuacjach alarmowych ratuje skórę. Czy brak złośliwości, kiedy „bierzesz L4 na dziecko” jest czymś, co umożliwia Ci zachować równowagę.
- męża czy partnera (jeśli jeszcze nie zauważył, że takie funkcjonowanie jest wykańczające) – który również ze swoim pracodawcą negocjuje te elastyczne warunki, abyście mogli wspólnie wymieniać się opieką nad dziećmi, ale też rozwijać się zawodowo.
I o tym trzeba rozmawiać.
Czy takie rozmowy są łatwe? Nie, nie zawsze. Nawet jeśli rozmawiamy z bliskimi nam osobami.
Czy są potrzebne? Jeśli czujesz lub wiesz, że nie możesz zrezygnować z aktywności zawodowej i nadal chcesz być pracującą mamą, a jednocześnie chcesz być z dzieckiem „dopóki się nie wychoruje”, to takie rozmowy są konieczne. Tym bardziej, że są dzieci, które „nie wychorują się” nigdy lub szybko.
Co jeszcze jest ważne dla pracującej mamy ciągle chorującego dziecka?
Zadbanie o siebie i chwile bez kaszlu oraz duszności. Wyjście na kawę, do kina, na spacer, wskoczenie do wanny z książką na cała godzinę. Wyskoczenie na kurs językowy lub spotkanie branżowe, przesłuchanie ebooka lub podcastów, wyjazd bez dziecka – nawet na 1 lub 2 dni. Bez tłumaczenia się, a dla zachowania psychicznej równowagi.
Jeśli masz taką możliwość angażuj bliskich – swoje rodzeństwo lub rodziców w opiekę. Ucz jak podawać leki, jak reagować, kiedy coś zaczyna się dziać. Jeśli jesteś mega bohaterką, czyli samodzielną mamą szukaj wsparcia u przyjaciół, znajomych, mamach w podobnej do Ciebie sytuacji.
Proszenie o pomoc, to nie objaw Twojej słabości, a przejaw Twojej odpowiedzialności za swój dobrostan i równowagę psychiczno-fizyczną.
Zdjęcie: Storyblocks.com