ZAINSPIRUJ SIĘ
Tata ma głos, czyli jak pandemię koronawirusa przeżywają ojcowie?
- Ewa Moskalik - Pieper
- 22 czerwca 2020
- 9 MIN. CZYTANIA
Zdalna praca, przestój, e-szkoła, kultura w sieci, wymarłe ulice miast, rodzina 24h/dobę razem – pandemia z dnia na dzień wywróciła do góry nogami nasze życie. Co zmieniła w Twoim?
Marcin: Z jednej strony przeorganizowała moje codzienne życie, zresztą jak każdemu z nas. Praktycznie z dnia na dzień trzeba było nauczyć się jak pracować zdalnie, jak uczyć się zdalnie z dzieckiem, jak żyć w ograniczeniach, jak zrobić zakupy bezpiecznie, jak zdobyć receptę itp. Codziennie rzeczy stały się inne, nowe, czasem wręcz niedostępne.
Z drugiej strony pandemia utwierdziła mnie w przekonaniu, że należy doceniać to co się ma: rodzinę, dom, zdrowie, pracę, pieniądze. Te wszystkie wartości można stracić w zasadzie z dnia na dzień. Nagle okazało się, że jest realne zagrożenie, które powoduje, że ktoś traci pewną pracę, ktoś inny nie może spotkać się z rodziną, ktoś traci zdrowie, a nawet można stracić życie. Przez ten cały czas pandemii rzeczy ważne stały się priorytetowe, rzeczy mniej ważne stały się nieistotne. Najważniejsza zmiana w moim życiu to skupienie się na najcenniejszych wartościach jakie mam, a nie tych, które mogę mieć kiedyś w przyszłości, a może nawet nigdy.
Marek: Izolacja z rodziną to był czas nowych doświadczeń. Były to okoliczności, z którymi zetknąłem się pierwszy raz w życiu. Nigdy wcześniej nie pracowałem z domu. To było dla mnie nowe i początkowo trudne. W mojej pracy spotykam się z ludźmi, rozmawiam. Bardzo cenię sobie te kontakty. Nagle te wszystkie rozmowy przeniosły się w domowe kuluary.
Jednak najtrudniejsze było dla mnie „skakanie z tematu na temat”, czyli praca przerywana przygotowaniem przekąski, podaniem zupy dzieciom. Zaopiekowanie się domowymi drobiazgami, których z perspektywy pracy w biurze się nie dostrzega. Czas jakoś tak szybko mi mijał, że nagle okazywało się, że jest godz 12, a ja jem śniadanie (przed komputerem 😉 ). Mimo iż była pełna mobilizacja.
Michał: Życie często wymaga od nas nieszablonowych rozwiązań i pomysłów, bo mało kto prowadzi statyczne życie z problemami rodem z „Klanu”. 😉 Pandemia, choć zmieniła wiele, tak naprawdę jest zwykłą kontynuacją tego samego życia pełnego wyzwań i wymagającego od nas, tak naprawdę na co dzień kreatywności. Dlatego uważam, że poza zmianą przyzwyczajeń oraz pojawieniem się nowych obowiązków, wcale nie zmieniło się wiele. Nadal mieszkamy, gdzie mieszkamy. Nadal musimy jeść, pić i spać. Nadal wypełniamy obowiązki względem pracy, czy szkoły i nadal się kochamy. Czy to naprawdę aż tak duża zmiana?
Tomek: Paradoksalnie, nie tak znowu dużo. Wcześniej też sporo pracowałem zdalnie, a żona pracuje tak od lat, więc tutaj rewolucji nie było. Pierwsze tygodnie z trójką dzieci w domu były trudne, ale w późniejszym okresie, gdy weszły w tryb e-nauki, a plan dnia się ustabilizował, wszystko stało się prostsze.
Przeczytaj także: Jak nie zapomnieć o sobie? Izolacja oczami mamy 2 dzieci
Jak będziesz wspominał izolację z rodziną? Było ciężko? Co było najtrudniejsze? A co Cię zaskoczyło?
Marcin: Pewnie że było ciężko. Wisława Szymborska kiedyś napisała „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” i chyba to się potwierdziło. Sytuacja kryzysowa zawsze ujawnia naszą prawdziwą naturę. My z Żoną skupiliśmy się na naszej córce, która jest chora na astmę, więc jest w grupie ryzyka. Wszelkie działania w czasie pandemii skupiały się na zapewnieniu jej bezpieczeństwa. To było trudne, bo trzeba było nagle postarać się o zapas leków, a dostęp do lekarzy był mocno utrudniony albo niemożliwy.
Zaskoczyło mnie chyba to, że nie myślałem o swoim bezpieczeństwie tylko o córce, żonie i rodzicach, żeby im nic się nie stało, a ja sobie poradzę. Czy to było odważne? Nie, raczej głupie. Jeśli nie dbałbym o swoje bezpieczeństwo narażałbym moich bliskich, więc należy myśleć również o sobie i czasami wcale nie jest to egoistyczne.
Najtrudniejsze było to, że nie można było spotkać się z naszymi rodzicami i spędziliśmy pierwsze święta sami. To było dziwne doświadczenie. Zawsze spędzaliśmy święta wspólnie i czasem myśleliśmy o tym, jak fajnie byłoby spędzić chociaż jedne święta sami w trójkę. Bez przemieszczania, bez przepakowywania, bez pośpiechu. Kiedy otrzymaliśmy taką okazję nagle się okazało, że nie jest tak fajnie, że tęsknimy, że chcemy być razem, a nie wiadomo kiedy to będzie możliwe.
Marek: Możliwość patrzenia na rodzinę przez 24 h na dobę, pomimo stresów, napięć i nieporozumień, była czymś bardzo pozytywnym. Gdyby nie wirus, chyba nie doświadczyłbym tego. Natomiast zaskoczyła mnie odpowiedzialność i świadomość dzieci, zwłaszcza starszego syna. Uważam, że to właśnie dzieci najbardziej restrykcyjnie podchodzą do wszystkich obostrzeń i powinniśmy się od nich tego uczyć.
Paradoksalnie, wbrew całemu zagrożeniu w postaci rozprzestrzeniającego się wirusa, czułem się bezpieczny, w domu, z rodziną. Widząc ich obok siebie, miałem uczucie może złudnej, ale jednak kontroli nad całą tą sytuacją.
Michał: Okres samej kwarantanny będę wspominał po latach z nostalgią, bo był to czas wyjątkowy. Po ciągłym zabieganiu między pracą, szkołą, sklepami, odwiedzinami, nagle ktoś wcisnął pauzę. My zawsze lubiliśmy spędzać razem czas i zawsze było go za mało, dlatego ten okres udało nam się wykorzystać na odpoczynek i poznanie siebie na nowo.
Jedyne co nam doskwierało, to trudności zakupowe. Strach o zdrowie, kolejki, godziny emeryta, były najtrudniejszą częścią tego wszystkiego. Zaskoczyło mnie, jak ludzie stali się jeszcze bardziej nienawistni wobec siebie, niż byli przed pandemią. Szczególnie widać było to w MPK i sklepach.
Cieszy mnie też, że pomimo tego zamieszania i niepewności o to jak sytuacja się rozwinie, potrafiliśmy czerpać z tego okresu wiele radości i dobra. Czas spędzony z rodziną był bezcenny i często będę do tego wracał w przyszłości.
Tomek: Najtrudniejsze było zdecydowanie odmawianie mojemu 6-cio letniemu synowi. Rozumiał, że jestem zajęty pracą, a jednocześnie za każdym razem gdy wychodziłem z pokoju liczył na to, że teraz się z nim pobawię. Smutno mi było tak często mu odmawiać. W efekcie, starałem się możliwie rzadko mu się pokazywać, a gdy już to robiłem, to wtedy, kiedy mogłem mu poświęcić choć kilka minut.
Zaskoczyły mnie dzieci. Bardzo szybko opanowały technologię niezbędną do e-nauki. Do tego jeszcze okazało się, że (trochę z nudów, a trochę z naszego przymuszania) i obiad pyszny przyrządzić potrafią. W ogóle odnoszę wrażenie, że duża ilość wolnego czasu im sprzyja. Przeczytały niezliczone ilości książek, a czasem z nudów wymyślały tak fajne rzeczy, że głowa mała.
Przeczytaj także: 5 powodów, dla których marzę o tym, żeby być tatą!
Przeczytaj także: 10 pomysłów na zabawy z tatą, które pokocha Twoje dziecko
Co pozytywnego wyniesiesz z całej tej sytuacji?
Marcin: Myślę, że pozytywną stroną była dla mnie umiejętność przystosowania się do tej sytuacji. Każdy z nas boi się zmian, szczególnie kiedy są one trudne lub ograniczają nas w jakiś sposób. Każda zmiana, to jednak również okazja. Ja nauczyłem się jak efektywnie pracować zdalnie, czasem nawet bardziej efektywnie. Zostałem nauczycielem własnego dziecka, co wcale nie jest łatwe, bo najtrudniej uczyć własne dzieci, ale kiedy zobaczyłem postępy, to byłem dumny. Ale najważniejszym wyzwaniem była komunikacja i nauczyłem się zarówno lepiej komunikować w pracy, jak również, co okazuje się trudniejsze, jak dobrze komunikować się w domu.
Teraz, po tych 3 miesiącach jestem dumny, że stanowiliśmy we trójkę (ja, Ania i Tosia) naprawdę dobry team. Pracowaliśmy, uczyliśmy się i żyliśmy wspólnie na 40m2 i ustalaliśmy grafik całej rodziny. Codzienne calle, nauka on-line, obiad, leki, zabawa wszystko musiało mieć swój czas tak, aby każdy mógł być efektywny. Nie było tu kompromisów, każdy był ważny tak samo, każda praca była równa, każda potrzeba była ważna. Daliśmy radę i okazało się, że wiele rzeczy, które wcześniej wydawały się trudne lub niewykonalne okazały się możliwe.
Marek: Po raz kolejny przypomniałem sobie i utrwaliłem, że powinno się cieszyć tym, co się ma. Jak wszelkie plany mogą w sekundę zostać wywrócone do góry nogami. Jak ważna jest pokora wobec życia. Jak niewiele, tak naprawdę człowiek potrzebuje, żeby być szczęśliwym.
Michał: Na pewno pozytywną rzeczą jest to, że daliśmy radę ze sobą wytrzymać, nie tracąc przy tym pogody ducha i miłości. 😉 Docenienie tego co się ma, też było pomocne, więc będę się starał zawsze o tym pamiętać.
Tomek: Oh, mnóstwo rzeczy! Wymienię tylko kilka. Dużo spokoju związanego z brakiem porannego pośpiechu (z szeroko pojętą logistyką rodzinno-dziecięcą). Ogrom czasu spędzonego z rodziną. Możliwość obserwowania moich dzieci podczas lekcji (czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem). Zacieśnienie więzi z sąsiadami. Nowe spojrzenie na szkołę – jako takie śmieszne miejsce, w którym to, co można zrobić w 2h realizuje się w trzykrotnie dłużej. No i bardzo poprawiłem swoje umiejętności szefa kuchni. 🙂
Przeczytaj także: Z okazji Dnia Ojca prezent dla całej rodziny!
Pytanie poza kulisami. 🙂 Ile razy chciałeś się uciec … np. na zakupy do Biedronki?
Marcin: Nie chciałem uciekać do Biedronki, nie chciałem wziąć psa z schroniska, żeby móc wychodzić na spacery. Napięcie można rozładować w inny sposób. 😉 „if you know what I mean”, np. my kupiliśmy rowerek stacjonarny. 😉
Michał: Ze dwa lub trzy razy miałem może ochotę na samotny spacer, ale aż tak źle nie było, żebym chciał uciekać do Biedronki. 😉
Dziękuję za rozmowę.
Panowie – Marcin Kucharski, Marek Moskalik, Michał Wadecki i Tomasz Kaczanowski – pojawiają w kolejności alfabetycznej. 🙂
Zdjęcie: Storyblocks.com