ZAINSPIRUJ SIĘ
Chcę, żeby w XXI wieku kobietom dobrze się rodziło – historia Natalii – douli i właścicielki marki Pupinek
- Ewa Moskalik - Pieper
- 18 sierpnia 2020
- 13 MIN. CZYTANIA
Wygraj kurs online Naturalnie, że rodzę! lub inne produkty ze sklepu Pupinek, założonego przez Natalię!
Do wygrania jedna z 3 nagród: bezpłatny udział w kursie online Naturalnie, że rodzę!, Zestaw na Dobry Poród lub poduszkę do karmienia zapinaną na ramię.
Szczegóły naszej zabawy znajdziesz na Facebooku i Instagramie 19.08 wieczorem.
Natalia, kiedy pojawił się pomysł na Twój własny biznes i dlaczego wybrałaś właśnie taki? Opowiedz jak wyglądały początki?
Można powiedzieć, że początkiem tego wszystkiego był tak naprawdę mój pierwszy poród, ale wtedy absolutnie nie myślałam, że kiedykolwiek powstanie z tego jakikolwiek „biznes”. Do tej pory trochę ciężko mi to tak nazywać.
Ten poród był dla mnie bardzo trudny, zupełnie inny od wyobrażeń i oczekiwań mimo, że wydawało mi się, iż jestem do niego dobrze przygotowana. Zrozumiałam wtedy jak wiele mi zabrakło. Przede wszystkim przygotowania psychiki na różne scenariusze. Pamiętam, że pierwsza moja myśl „po” to ” Nigdy więcej”, a zaraz za nią ” Nie no, kobiety nie mogą tak rodzić!”. I to popchnęło mnie do poszukiwań, edukacji, pokierowało mną tak, że trafiłam na kurs dla Doul i już wiedziałam, że chcę pomagać kobietom w tym szczególnym okresie.

Myślałam, że to będzie raczej dodatek do pracy. Na pewno nie spodziewałam się, że wyjdzie z tego to, co wyszło. Miałam już co prawda bloga na WordPresie i kilka wpisów, ale to była raczej zabawa, przyjemność, bo zawsze lubiłam pisać.
Pandemia przyspieszyła Twoje decyzje i działania. I sklep i platforma Pupinek, powstały stosunkowo niedawno. Najważniejsze momenty dla Twojego biznesu, to?
To właśnie wybuch pandemii. Niedawno wzięliśmy kredyt, stworzyliśmy swoje małe miejsce na ziemi, a tu nagle niespodziewanie mój mąż miał stracić pracę w związku z Covidem. Nie wiedzieliśmy ile czasu zajmie mu znalezienie nowej. Gdybyśmy zostali tylko z moim macierzyńskim, to z pewnością byśmy nie przetrwali.
Niepewność z powodu pandemii Covid
Plan był oczywiście taki, że oboje pójdziemy do jakiejkolwiek pracy, jak najszybciej, ale co wtedy z dziećmi? Przedszkole i żłobek, albo opiekunka, czyli dla mnie – najgorsze scenariusze. Szczerze mówiąc nie wiem co było dla mnie gorsze – myśl o niestabilności finansowej, czy myśl o pozostawieniu dzieci.
Ja jestem z tych kobiet, które jak najdłużej się da, chcą po prostu być z dziećmi. Pracować z dziećmi, studiować z dziećmi, ale nie zostawiać ich na 8 czy nawet 10 godzin dziennie. To jeszcze maluchy. 🙂

Zaczęłam od odświeżenia strony internetowej
Na początku chciałam tylko odświeżyć stronę. Nie do końca miałam na to wszystko pomysł. Dałam sobie czas do końca macierzyńskiego, czyli jeszcze kilka miesięcy. Chciałam nadać jej jakąś fajną nazwę, ale wtedy okazało się, że sporo osób już kojarzy mnie jako Pupinka. To też był impuls do działania, takie zaskoczenie: „Ale jak to? To ja nie piszę sama do siebie? Ktoś mnie zna?”
Pierwsza myśl o kursie online
Zaczęłam myśleć nieśmiało o kursie online, bo moim wielkim marzeniem było za jakiś czas otworzenie idealnej (w moim mniemaniu) szkoły rodzenia stacjonarnie. Ula, która pomagała mi z nową stroną trochę pociągnęła za sznurki zadając mi odpowiednie pytania. Kiedy sama sobie na nie odpowiedziałam, to powoli zaczął powstawać w mojej głowie jakiś plan.
W końcu zdecydowałam się na kurs. Nie wierzyłam, że to się uda. Po prostu bez żadnej wiedzy o tworzeniu kursów online, o nagrywaniu, o platformach szkoleniowych – usiadłam i rozpisałam jego program. Potem to wszystko nagrałam. I jest!
Pora na e-sklep
Ula zaproponowała mi też podpięcie sklepu internetowego, bo „przy okazji” można to szybko zrobić. No i niby super, tylko ja na początku pomyślałam „Okej, no, ale co ja będę tam sprzedawać?”. Zupełnie nie miałam na to pomysłu. No i oczywiście pierwszym produktem był kurs, a reszta pojawiała się sukcesywnie.
Teraz co chwilę mam nowe pomysły, nowe projekty, w planach mam już wielorazowe wkładki laktacyjne, podkłady poporodowe, maty do przewijania. Prace trochę zwolniły, bo Magda, która szyje dla mnie te cuda właśnie urodziła synka. 🙂
Oprócz tego we wzorcowni szyją się trzy modele moich koszul do porodu, które zaprojektowałam na swój własny, domowy poród, ale teraz, po wprowadzeniu poprawek mam nadzieję, że pojawią się w sklepie pod koniec roku.

Czyli jak to często jest w życiu, obieramy jakiś kierunek, np. studiów – Ty jesteś z wykształcenia zootechnikiem, ukończyłaś też pedagogikę – a potem idziemy inną drogą. Ty wybrałaś drogę wspierania kobiet w okresie okołoporodowym. Zostałaś Doulą. 🙂
Jakbyś przyszła do mnie tuż przed moim pierwszym porodem i powiedziała, że będę Doulą, to bym Cię zapytała kim jest Doula?!
Pamiętam jak leżałam z synem w ramionach, szczęśliwa, rozkochana, wdzięczna za to, że trafiłam na tą, a nie inną położną, ale jednak z ogromnym poczuciem naruszenia. Leżałam ja, pacjentka X, z dzieckiem Y w ramionach, odarta z godności, prywatności, poczucia kobiecości. Nie czas teraz na opowiadanie o tym porodzie, ale pamiętam, że nie mogłam uwierzyć w to, że natura tak to wymyśliła. Czułam w sobie ogromną niezgodę na to co (a właściwie jak) się wydarzyło.
I to był ten zapalnik – postanowiłam, że JA już nigdy więcej nie będę tak rodzić. A zaraz za tym poszła myśl: „inne kobiety też nie będą tak rodzić”.
Oczywiście to bardzo górnolotna myśl, bo absolutnie nie uważam się za kogoś, kto mógłby zrobić ogromną rewolucję w tej dziedzinie, ale jeśli pomogę choć jednej kobiecie lepiej przygotować się do porodu, to uważam to za mój ogromny sukces.
Pedagogika, choć skończona w zupełnie innym celu nauczyła mnie sporo o tym jak mówić, jak uczyć, jak podawać wiedzę, aby była zrozumiała. Moim stosunkowo nowym marzeniem jest założenie kiedyś przedszkola leśnego (uśmiechną się teraz na pewno mamy, które nie mogą znaleźć idealnego miejsca dla swoich dzieci – tak, to ja!), ale wiedzę zdobytą na studiach wykorzystuję naprawdę często pracując z kobietami w ciąży.
A zootechnika… Poszłam na te studia z miłości do zwierząt. Okazały się totalną klapą jeśli chodzi program czy sposób nauczania, ale nie wykluczam, że jeszcze kiedyś te trzy dziedziny połączę w jeden ogromny projekt. Właściwie – ja to wiem. Muszę jeszcze tylko przekonać do tego pomysłu męża, to ta najtrudniejsza część. 🙂

Stworzyłaś kurs online „Naturalnie, że rodzę!”. Co zyska przyszła mama wybierając go?
Przede wszystkim ogrom wiedzy podanej na talerzu. Stworzyłam ten kurs myśląc o tym czego mi brakowało. Będąc w ciążach czytałam różne książki, oglądałam filmy, webinary, czytałam blogi, artykuły…. samodzielnie weryfikowałam informacje.
Chciałam stworzyć jedno miejsce, w którym będą te wszystkie rzeczy. Jest kilka cudownych szkół rodzenia, ale zazwyczaj znajdują się one w dużych miastach. Mój kurs może zrobić każda mama bez względu na to czy mieszka w Warszawie, Nowym Jorku, czy Janówku. Plusem jest też to, że kurs można realizować w dowolnym czasie, w dowolnych godzinach, odtwarzać lekcje dowolną ilość razy. Są też karty pracy, które mogą stanowić świetną pamiątkę z okresu ciąży. Do każdej kursantki wysyłam paczuszkę z małymi prezentami.
Myślę, że najważniejszą rzeczą jaką wynoszą kobiety z mojego kursu jest świadomość. Świadomość tego jak przebiega poród, jak zapewnić sobie dobre warunki do porodu, jak radzić sobie w różnych sytuacjach, jak przygotować się na zmianę planów. Chciałabym, żeby kobiety wiedziały jakie mają opcje, jaki mają wybór, co dokładnie stoi za tym wyborem oraz jakie są jego konsekwencje. Tylko wtedy możemy mówić o tym, że to była ich świadoma decyzja.
Bardzo chciałabym, żeby kobiety były w swoich porodach sprawcze, żeby to był ICH poród, dobra, przyjemna współpraca z położną.
A bezpłatny e-book? Co zawiera?
Bezpłatny e-book jest o porodzie domowym. Są tam odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Nie ma dnia, żebym nie dostała pytania o poród w domu. Postanowiłam więc zebrać to w całość. Dla niektórych będzie to po prostu ciekawa lektura, a dla kobiet, które rozważają poród domowy, to może się okazać bardzo pomocny mini-poradnik. Sama rodziłam swoje drugie dziecko w domu i trochę się tych informacji naszukałam, więc znów podaję wszystko na tacy. Wiem, że poród domowy to ogromne koszty, dlatego e-book jest bezpłatny. Moja cegiełka w kierunku tego, żeby się innym dobrze rodziło.

Jesteś mamą dwójki dzieci. Jak wygląda Twój dzień? Jak godzisz prowadzenie swojego biznesu i życie rodzinne, wychowanie dzieci?
Jest ciężko. Moje dzieci mają 2,5 roku i 9 miesięcy. Od niedawna opiekuję się jeszcze jednym maluszkiem, więc na co dzień w naszym domu jest trójka dzieci. Pracuję głównie w czasie ich krótkiej drzemki i wieczorami, jak padną spać. Moja praca to też niestety sporo używania telefonu, więc zdarza mi się, że sama siebie dyscyplinuję żeby odłożyć w końcu ten telefon i robić babki z piasku.
Plan dnia jest potrzebny
Jak mam swój plan dnia i od rana działam na pełnych obrotach, to wszystko idzie w miarę dobrze: sprzątanie, gotowanie, zabawa, spacery. Najgorzej jest jak plan się rozjedzie lub mam jakiś gorszy dzień. Albo kiedy w domu jest mój mąż – wtedy chcemy zwyczajnie spędzić czas razem, wtedy praca leży i narasta.
Paczki do wysyłki prawie zawsze pakuję późno w nocy, zaraz po tym jak odpowiem na maile. Najtrudniejszy był okres powstawania kursu. Siedziałam dzień w dzień do 2:00 albo 3:00 w nocy, ciągle coś szło nie tak, coś musiałam poprawić, zrobić od nowa. Robiłam to wszystko sama od zera, nie mając żadnego doświadczenia. Przy nagrywaniu musiała być cisza. To trudne z małymi dziećmi i w malutkim domku. Czasem nagrało się „Mamo, wstałem!”, dźwięk śmieciarki, dzwonek do bramy, raz włączył się alarm.
Nagrywanie kursu online i nieprzewidziane sytuacje
Jak już nie wyrabiałam, to w ciągu dnia mąż przejmował dzieci w domu, a jak zamykałam się w naszym samochodzie przed domem i nagrywałam tam. Tam była cisza. Ale też nieraz nagrało mi się szczekanie naszego psa. I to na przykład w 45 minucie…. i wszystko od początku.
Mam cały folder różnych nieudanych filmików powitalnych, jak je oglądam to pękam ze śmiechu. Na jednym wszystko było idealnie, nawet ładnie wyglądałam, światło było dobre, uśmiechałam się i już miałam kończyć, ale nagle rozległ się płacz, chciałam to jeszcze jakoś uratować, więc wzięłam córkę na ręce i mówiłam dalej, ale ona tak krzyczała, że nagrałam tylko swoje „zaraz oszaleje” i zapisałam w magicznym folderze pod nazwą „Nieudane1235678910”. Teraz też planuję poprawki, ulepszenia, zmiany w kursie, ale to wszystko wymaga nowych nagrań. Słabo mi na samą myśl. 🙂
Jakie masz plany i marzenia związane z prowadzeniem własnego biznesu?
To jest takie pytanie, na które ja bym mogła strasznie długo odpowiadać. Bo planów mam zawsze setki, a marzeń tysiące. Na pewno chciałabym z czasem jeszcze rozbudować kurs, ale też mam w planach kilka mniejszych kursów i e-booków, na przykład o niefarmakologicznych metodach łagodzenia bólu.
Chcę wydać swoje książki, zarówno kilka pozycji dla dzieci (o ciąży, porodzie, karmieniu, rodzeństwie), ale i dla dorosłych (książka o połogu jest już prawie skończona, a w głowie mam już kolejną, super tematykę, aż cała się trzęsę z ekscytacji jak o niej myślę, ale na razie nie będę zdradzać szczegółów).
Chciałabym też, tak zwyczajnie po ludzku móc nadal robić to co robię, i pracować tak jak do tej pory z domu, z dziećmi. Bo choć doby brakuje, jest ciężko i nie raz klnę jak szewc „co ja sobie zrobiłam”, to naprawdę sprawia mi to ogromną przyjemność i ponad wszystko cenię czas z moimi dziećmi i towarzyszenie im na co dzień w odkrywaniu świata.
A z takich dużych marzeń to jeszcze bardzo chciałabym, żeby w XXI wieku po prostu dobrze się rodziło.

Jaką radę dałabyś innym mamom, które planują założenie własnej firmy?
Zamknąć oczy i choćby z krzykiem, ale zrobić pierwszy krok. Najwyżej to nie wyjdzie! Najtrudniej jest zacząć. Gdyby nie sytuacja z pracą mojego męża to pewnie nadal bym się zbierała, zastanawiała. Poddałabym się już tysiąc razy gdyby nie to, że szkoda mi pracy, którą już w to włożyłam. Godzin, nieprzesapanych nocy, wypitych kaw. Nie jest łatwo. Szczególnie jak się działa w internecie, do którego wszyscy mają dostęp. Ale warto.
Ja wiem, że jest trudno, że na początku to wszystko robi się za darmo, albo się do tego dokłada niemałe pieniądze, wiem to, jestem w tym miejscu! Ale bez tego nigdy się nie przekonacie czy Wasz pomysł ma szanse powodzenia.
Prowadziłam kiedyś hotel dla psów. Gdybym się uparła to na pewno dzisiaj byłby jednym z chętniej odwiedzanych miejsc. Miałam jedynie dobre opinie, zadowolonych klientów, dobre warunki lokalowe i serce do zwierząt. Ale kiedy pojawiło się pierwsze dziecko, to już wiedziałam, że nie pogodzę tego z moją wizją macierzyństwa. To się po prostu wykluczało.
Musiałabym iść na kompromisy, a ja nie chciałam. Czy żałuję tego, że mój pierwszy biznes nie wypalił? Absolutnie. Nauczyło mnie to mnóstwa rzeczy, a przede wszystkim też nakreśliło mi tory, jakimi powinnam się poruszać, żeby móc pracować i spełniać się jako mama. Czy coś straciłam? Owszem, pieniądze zainwestowane w tamto miejsce. Ale myślę, mam nadzieję, że mimo, że bardzo droga, to to była dobra lekcja.
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Wygraj kurs online Naturalnie, że rodzę! lub inne produkty ze sklepu Pupinek, założonego przez Natalię!
Do wygrania jedna z 3 nagród: bezpłatny udział w kursie online Naturalnie, że rodzę!, Zestaw na Dobry Poród lub poduszkę do karmienia zapinaną na ramię.
Szczegóły naszej zabawy znajdziesz na Facebooku i Instagramie
Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper
Zdjęcia: archiwum prywatne Natalii