ZAINSPIRUJ SIĘ
Dziecko w kadrze – zawód fotograf dziecięcy
- Katarzyna Biernacka
- 29 maja 2014
- 9 MIN. CZYTANIA
Do własnej firmy i sukcesu dojść można chadzając różnymi ścieżkami. Agnieszka pasję i przyszłą drogę zawodową odkryła na urlopie macierzyńskim, opiekując się córeczką Mają. Ola dla własnego biznesu zrezygnowała z pracy w korporacji. Magda swoją firmę założyła już na emigracji w Wielkiej Brytanii i teraz aktywnie łączy pracę w banku z prowadzeniem studia fotograficznego. Wszystkie łączą prowadzenie firmy z wychowywaniem dwójki dzieci. Nam opowiadają o pracy na własnych rachunek, drodze do sukcesu, ale również blaskach i cieniach zawodu fotografa.
Prowadzicie swoje firmy już od pewnego czasu. Zdobyłyście grono stałych klientów. W branży macie już przetarty szlak. A jak to wyglądało na początku? Co było najtrudniejsze w pierwszych miesiącach pracy „na swoim”?
Ola Ohirko: Mówi się, że początki są zawsze trudne. I czasami nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o kwestie finansowe. Dla mnie najtrudniej było podjąć samą decyzję o założeniu firmy. Musiałam najpierw uwierzyć, że moje fotografie mogą spodobać się rodzinom, dla których wykonywałam sesje na zlecenie.
Magdalena Słupska: Tak, tak zgadzam się całkowicie. Najtrudniejszy jest zawsze pierwszy krok, czyli podjęcie decyzji, uwierzenie w swoje możliwości i w to, że można odnieść sukces. A potem trzeba być wytrwałbym i mieć w sobie dużo samozaparcia.
Agnieszka Moroz: U mnie najtrudniejsze były kwestie „papierkowe”. Pieniądze na start dostałam z Unii Europejskiej. Trzeba było się z tego skrupulatnie rozliczać. Sporo jest więc tzw. papierologii, ale da się przeżyć! Człowiek chciałby DZIAŁAĆ – już, teraz, tu!
No właśnie, „działanie”. Jak udaje Wam się połączyć obowiązki „firmowe” z tymi domowymi? Dwójka dzieci to nie lada wyzwanie.
A.M.: Oj, tak. Dwójka dzieci to wyzwanie! Kiedy się ma jednak wsparcie w najbliższych – w mężu, mamie, którzy zajmą się dziećmi podczas sesji, to można śmiało umawiać się z klientami i normalnie wykonywać swoją pracę. Obróbka zajmuje najczęściej godziny wieczorne lub wczesno poranne, kiedy wszyscy JUŻ śpią, albo JESZCZE śpią, a ja mam chwilę dla siebie. Doba ma oczywiście za mało godzin, by być zadowolonym z tego, co się zrobiło danego dnia, ale nie dajmy się zwariować! Trzeba sobie przewartościować niektóre sprawy. Na pewno na pierwszym miejscu są dzieci. Nie ma obiadu? Zamieniasz się w kurę domową i pędzisz do kuchni. Maluch śpi, a starsze zajęło się sobą? Wykorzystujesz chwilę i odpalasz komputer. Działasz przy zdjęciach. Kobiety są wielofunkcyjne! Jak mało kto potrafią sobie radzić z dwoma, a nawet trzema zadaniami na raz. To dzień powszedni. Wystarczy odrobina wsparcia, by zminimalizować stres i przestawić się na pozytywne myślenie.
Magdalena Słupska: Grace ma zaledwie 11 tygodni. Jak do tej pory nie zajmowałam się pracą zawodową, te 11 tygodni to czas tylko dla rodziny, cieszenie się nowym członkiem rodziny i budowanie wzajemnych więzi. Wkrótce wracam do pracy i już teraz widzę, że bez rutyny daleko nie da się zajść. I tutaj będzie bardzo potrzebne wsparcie mojego partnera. To będzie nie lada wyzwanie, ale wierzę, że z roku na rok będzie łatwiej, a wiara w siebie to przecież podstawa do osiągnięcia sukcesu.
Wasza specjalizacja związana jest z fotografią dziecięcą. Jakie wg Was cechy charakteru powinien mieć fotograf pracujący z rodzinami i dziećmi?
M.S: Pozytywne nastawienie do życia, do ludzi, uśmiech na twarzy. W pracy fotografa bardzo ważny jest kontakt z klientem, Twoje zdjęcia, nawet reportażowe, będą takie, jaki jest Twój kontakt z fotografowanym. Jeśli ludzie nie czują się zrelaksowani w Twoim towarzystwie, nie ma szans na dobre zdjęcia. Trzeba mieć również umiejętność wywoływania emocji, zwłaszcza w portretach pozowanych.
A.M.: I jeszcze dużo wewnętrznego spokoju (śmiech). Fotograf dziecięcy na pewno musi też odznaczać się ogromną cierpliwością, zarówno w stosunku do najmłodszych niemowlaków (podczas ich układania, usypiania itd.), jak i do dzieci w wieku „koziołka” – 4,5,6 latków! Już nie raz słyszałam, że „nam już nerwy puszczały”, a Ty zachowałaś anielską cierpliwość!
A.O.: Najważniejszą cechą, jaką fotograf dziecięcy powinien posiadać, jest miłość do dzieci, wszystkich! Dzieci to czują w trakcie sesji i to przekłada się na ich podejście do fotografa.
M.S.: Nie zapominajmy też o umiejętnościach handlowych i negocjacyjnych. Nawet najlepsze zdjęcia trzeba przecież umieć sprzedać.
Jak są według was plusy i minusy tego zawodu?
A.M.: Plusy? Na pewno bycie własnym szefem, nienormowany czas pracy. Możliwość łączenia pracy w domu, opieki nad dziećmi i rozwijania pasji. Minusem jest na pewno OGROM pracy i pieniędzy włożonych w rozwój, reklamę. Niekoniecznie jest na to od razu czas i sposobność, co skutkuje tym, że wynagrodzenie w jednym miesiącu jest wyższe, a w innym dużo niższe. Myślę, że trzeba zachować jednak stoicki spokój i powoli kroczyć na przód, choćby niewielkimi kroczkami.
M.S.: Robię to co kocham, to niewątpliwie największy plus tego zawodu. Wstaję rano podekscytowana mając w perspektywie sesje czy reportaż do zrobienia. Niestety tutaj plusy się kończą. Tak naprawdę bardzo trudno pogodzić życie rodzinne z fotografią. Większość klientów chciałaby sesje w weekendy, śluby, komunie czy chrzty to również wydarzenia weekendowe. Pozostaje wówczas bardzo mało czasu dla rodziny, zwłaszcza w sezonie ślubnym. Resztę tygodnia trzeba poświęcić obróbce zdjęć i choć można zrobić to w dowolnej chwili, tak naprawdę robi się to zawsze kosztem czasu spędzonego z dziećmi czy mężem.
A.O.: Należy się również przygotować na niemały wysiłek fizyczny, bardzo często wykonujemy zdjęcia klęcząc, aby pokazać dziecięcy świat z poziomu oczu dziecka, często biegamy, skaczemy i wygłupiamy się razem z dziećmi co wymaga dobrej kondycji fizycznej. (śmiech)
Zostańmy na chwilę przy plusach. Jak wspomniałyście zawód fotografa daje wam możliwość kontaktu z dziećmi, a dzieci są nieprzewidywalne. Pamiętacie jakąś zabawną lub zaskakującą sytuację ze swojej pracy?
A.M: Sesja, której nie zapomnę… Na zawsze zapamiętam jedną, wyjątkową dla mnie sesję, na której spotkałam się z pewną wyjątkową Mamą i jej Córką… U dziewczynki już w pierwszych miesiącach życia pojawił się nowotwór, na chwilę się wycofał, ale przed ukończeniem przez nią 2 roku życia – powrócił… I niestety teraz już wiemy, że zatriumfował… Niezmiernie się cieszę, że mogłam być z tymi wyjątkowymi dziewczynami i podczas wydawałoby się zwyczajnego spaceru uchwyciłam emocje radość bycia razem i wzajemną miłość Matki i Córki, zaufanie, nadzieję na lepszy czas… Dzięki temu nigdy nie zapomnę tej Kruszyny, która była tak dzielna i walczyła do końca swojego króciutkiego życia na tym świecie..
M.S.: W ósmym miesiącu ciąży postanowiłam wykorzystać siebie jako modelkę i zrobić kilka zdjęć do mojego portfolio. Różowo nie było, pomimo małych rozmiarów poruszałam się już z trudem, nie wszędzie mogłam dojechać obładowana sprzętem, statywem, a w dodatku pora roku nie zachęcała do przebieranek w plenerze. Wynajęcie studia odpadało. Pozostało mi zrobienie sesji we własnym (i ciasnym) mieszkaniu.
Po zsunięciu mebli gdzie się da i wepchnięciu sprzętu fotograficznego, ustawieniu teł i statywu z aparatem, nieugięta i niezniechęcona zabrałam się za robienie zdjęć. I wtedy okazało się, że pojawił się kolejny problem, jeszcze jedna mega ruchoma część mojego życia, czyli mój niezmordowany trzylatek postanowił mi koniecznie pomóc… co oznacza tyle, że co 5 sekund wkraczał dziarsko na plan domagając się przejęcia samowyzwalacza do spustu migawki, depcząc moje dekoracje i zasłaniając obiektyw. W trakcie całej sesji powstało jednak kilka dobrych ujęć, gdzie Patryk nie zdołał zakryć obiektywu, rozproszyć modelki czy zdemolować dekoracji.
(Śmiech) Faktycznie kulisy sesji zaskakujące. Zdjęcia wyszły fantastycznie. Wróćmy do Waszej pracy. Jakie macie rady dla mam, które myślą o rozkręcaniu firmy fotograficznej?
M.S. Dobrym momentem na zakładanie własnej firmy jest urlop macierzyński. To wystarczająco długi okres czasu, aby przemyśleć strategię działania, sprawdzić możliwości starania się o dotacje i próbę zbudowania bazy klientów.
Ten okres daje również fotografowi rozeznania, czy jemu się to podoba. Potem można podjąć decyzję czy wrócić do pracy na etat czy zakładać własną firmę. W tym czasie warto też się zastanowić nad rodzajem fotografii, jaki chce się oprawiać i rozwijać się w tym wybranym kierunku. Im lepszym fotografem w danej dziedzinie się jest, tym większe szanse na pozostawienie konkurencji z tyłu. I bardzo ważne – nie warto zaniżać cen tylko dlatego, że jest się początkującym fotografem. Warto cenić siebie – wtedy inni będą cenić nas i naszą pracę.
A.M. Trzeba być perfekcyjnym w tym, co się robi, trzeba mieć pasję i opanować podstawową technikę, ale jednocześnie trzeba zapomnieć o perfekcjonizmie! Nikt nie jest w 100% idealny, nikt nie dołoży 8 godzin do doby… Zorganizuj czas, poproś o wsparcie. Dzięki temu dzieci będą miały mamę przy sobie, a mama będzie miała czas na pracę.
A.O: Przede wszystkim trzeba uwierzyć w siebie, nie bać się poprosić najbliższych lub troszkę dalszych o pomoc i pamiętać, że warto spełniać marzenia.
Dziękuję Wam za rozmowę.
Jeśli chcesz zarabiać i pracować jako fotograf, na hasło promocyjne „Mamo Pracuj” 10% zniżki na kursy w Akademii Fotografii Dziecięcej.
Sprawdź szczegóły i skorzystaj z rabatu >>>
Zdjęcie główne: Agnieszka Moroz