ZAINSPIRUJ SIĘ
Przyczyn kryzysów jest wiele. Tak samo jak sytuacji, w których do niego dochodzi. Z problemami mogą borykać się młodzi małżonkowie, ale też pary z wieloletnim stażem. Są badania, które wskazują, że dochodzi do niego np. gdy minie okres zakochania, czyli po 2-3 latach, po 7 latach, po narodzinach pierwszego dziecka, po opuszczeniu przez dorosłe dzieci domu… Nie oznacza to jednak, że każda relacja musi napotykać na trudności właśnie w tym momencie, ani że w innych można czuć się całkowicie bezpiecznie.
Nie, nie należy panikować. Bo chorobliwe doszukiwanie się problemów faktycznie je przyciągnie. Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że każdy człowiek jest indywidualnością i każda relacja rządzi się swoimi prawami.
Jeżeli dopada Was właśnie kryzys, nie udawaj, że problemu nie ma. Zamiatanie niezałatwionych spraw pod dywan zwykle źle się kończy, bo prędzej czy później trzeba zmierzyć się z hałdami śmieci. Mała kupka piasku jest łatwiejsza do uprzątnięcia, niż hałda gratów sięgająca sufitu. A jej, nawet najpiękniejszy dywan nie przykryje.
Szczera ocena sytuacji
Najważniejsze to być szczerym ze samym sobą. Pierwsze podstawowe pytanie, które należy sobie zadać, to czy chcę wyjść z kryzysu? Czy zależy mi na tej drugiej osobie? Czy to, co nas łączy, jest dla mnie coś warte? Ile i dlaczego? Czy jestem gotowa/gotowy zmienić coś w sobie, swoim zachowaniu, swoim podejściu? Czy raczej będę wymagać tylko od tej drugiej strony? Jeżeli dojdziesz do wniosku, że naprawdę chcesz o Was zawalczyć, dopiero wówczas przejdź do drugiego etapu.
Gdy macie poważny problem, wycofywanie się w połowie drogi niczego nie uzdrowi, a może tylko pogorszyć sprawę. Jeśli czujesz, że poczucie krzywdy przerasta Twoje możliwości zrozumienia, wybaczenia – daj sobie spokój. Przynajmniej do czasu, gdy naprawdę zechcesz naprawić sytuację. Jest tylko jeden problem – nie można odwlekać tej decyzji w nieskończoność i raczej masz na zdecydowanie się mniej niż więcej czasu. Dlatego – nie zmarnuj tego.
Przeczytaj także: 10 książek, które pomogą odbudować Twój związek
Rozmowa
Do tanga trzeba dwojga. To prawda stara jak świat, a wielu z nas lubi ją ignorować. Wszelkie wątpliwe kwestie musisz przedyskutować ze swoją drugą połową. Podstawą udanej relacji jest rozmowa. Nie ma co liczyć, że ON się domyśli, ani że ONA powie, jak coś będzie nie tak. Owszem, są wyjątki, ale tylko potwierdzają regułę. Szczera rozmowa to podstawa w każdym związku, a już tym bardziej w momencie, gdy coś zaczyna iść nie po Waszej myśli. Tylko ktoś musi ją zainicjować.
Gdy już do tego dojdzie, warto jednak odłożyć na bok złośliwości, zadawnione żale i chęć wygranej. Kopiecie do tej samej bramki. Musicie sobie nawzajem pomagać, a nie ze sobą konkurować. Często dzięki omówieniu pewnych spraw, przypomnieniu, co jest dla Was ważne, można zrobić pierwszy krok do wyjścia z kryzysu. Czasami jednak i to się nie udaje, co wówczas?
Pomoc
Nie warto wstydzić się poprosić o nią kogoś z zewnątrz. Jeżeli czujesz, że sami nie dacie rady pokonać trudności, które się przed Wami spiętrzyły, warto zwrócić się do fachowca. Psychologa, psychoterapeuty, mediatora. Kogoś, kto spojrzy na Wasz związek obiektywnie, ma doświadczenie w rozwiązywaniu problemów i nie będzie angażował się emocjonalnie w spór. Tylko znowu – ta decyzja musi zostać zaaprobowana przez oboje partnerów. Ciągnięcie drugiej połówki za uszy, pasek od spodni czy wymykającą się rękę nic nie da. Jeżeli partner nie zrozumie, że terapia jest Wam obojgu potrzebna, trudno będzie posunąć się naprzód. A chyba o to chodzi, prawda?
I jeszcze jedna uwaga – lepiej w swoje sprawy nie angażować bliskich. Nie mają oni odpowiedniego dystansu ani wiedzy, by wspomóc Waszą walkę o lepsze jutro. Trzeba kierować się przede wszystkim swoim rozsądkiem, a nie ulegać namowom innych. Owszem, warto posłuchać dobrej rady, ale mimo wszystko, lepiej gdy sformułuje ją fachowiec, a nie siostra, teściowa, kuzyn, kolega z pracy.
Te osoby zazwyczaj znają sytuację tylko z perspektywy jednego z partnerów, dodatkowo są z jedną ze stron silniej związani – nie przerzucajmy na nich naszych problemów i nie oczekujmy, że je za nas rozwiążą. To prosta droga do rezygnacji nie tylko z partnera, ale także z bliskich nam osób. Bo gdy sprawy ułożą się nie po naszej myśli, do kogo będziemy mieć żal? Tak, zazwyczaj nie do siebie, choć sami przede wszystkim powinniśmy odpowiadać za to, co dzieje się w naszym życiu.
Czas
Na wszystko potrzebny jest czas. Nie oczekujmy, że problemy, które czasami
nawarstwiały się latami, zostaną natychmiast rozwiązane. Dawne urazy, ale też przekonania są w nas silnie zakorzenione. Niełatwo przyznajemy się do własnych win przed samym sobą, a co dopiero przed tą drugą stroną. Zwłaszcza jeśli nadal nie rozumiemy, że chodzi o wspólne dobro, a nie jednostkową wygraną. Wyciągajmy do siebie rękę raz za razem, doceniajmy drobne gesty i z optymizmem patrzmy w przyszłość. Czarnowidztwo, choć kuszące, na pewno nie pomoże uporać się z kryzysem.
Spędzajmy także ten czas wspólnie. Na tym, co kiedyś sprawiało nam radość. Przypomnijmy sobie, co nas w tej drugiej osobie zafascynowało, na co czekaliśmy z niecierpliwością, a odrzućmy to, co rani i wywołuje niesmak. Pomyślmy, co jeszcze wspólnie możemy osiągnąć? Jakie nowe cele czekają na nas? W jaki sposób możemy razem z radością witać każdy kolejny dzień. Gdy przepracujemy najtrudniejsze sprawy, może odkryjemy siebie na nowo? I z kryzysu wyjdziemy wzmocnieni, pewniejsi siebie, drugiej osoby, uczucia nas z nią łączącego.
Przeczytaj także: Co zrobić, aby poprawić relacje w związku?
Zdjęcie: Storyblocks