ZAINSPIRUJ SIĘ
Teraz matki to mają wygodę
Usłyszeliście kiedyś to zdanie: „teraz to matki mają wygodę, nie to, co 30 lat temu…”? Jestem pewna, że tak! Mnie to zdanie prześladuje, odkąd urodziłam pierwsze dziecko. W istocie nie sposób temu zaprzeczyć – pampersy, chusteczki nawilżane, słoiczki, książki, te wszystkie akcesoria i do tego oczywiście doktor google…
Kto ma za sobą przygodę z noworodkiem, na pewno choć przez chwilę traktował te wszystkie produkty, jak wynalazki niemal pokroju penicyliny czy elektryczności. I gdyby w tym miejscu postawić kropkę to pozostałaby tylko radość, że przyszło nam wychowywać dzieci właśnie teraz, a nie w końcówce XX wieku. Zastanawiam się więc, czemu bycie rodzicem wciąż jest takim wyzwaniem?
Więcej nie zawsze znaczy lepiej
XXI wiek oprócz wielu cudownych ułatwień przyniósł nam jeszcze wiedzę, wielość wyboru i ambicję. Czy to źle? Absolutnie nie! Czy dzięki temu jest nam łatwiej? Tu już nie miałabym tak zdecydowanej odpowiedzi.
Nie raz moja teściowa mówiła, że chciałaby tyle wiedzieć i mieć taki dostęp do informacji, gdy startowała w roli rodzica. Zawsze przytakiwałam. Z perspektywy czasu, dwójki dzieci i znacznie większego doświadczenia nachodzą mnie jednak refleksje. Czy ten ogrom informacji, dzięki któremu znamy wyjaśnienia dziecięcych zachowań oraz wręcz gotowe recepty postępowania z nimi, naprawdę aż tak nam ułatwia życie? W pewnym sensie tak, ale jak zawsze jest jeszcze ta druga strona.
Jesteśmy bardziej świadomi, w wielu kwestiach możemy dokonać wyboru, z których dodatkowych szczepień skorzystać, karmić dziecko czy zgodnie z teorią BLW, kupować produkty bio, a może korzystać z tego, co jest powszechnie dostępne, uczyć samodzielnego zasypiania czy być zgodnym z teorią rodzicielstwa bliskości?
Tych dylematów i wyborów jest tak wiele, że nie sposób je tu wymienić. Te wszystkie możliwości potrafią jednak przytłoczyć. A jak jeszcze dorzucimy do tego fora parentingowe kontra babcine porady – można naprawdę się pogubić.
Przeczytaj także: ”A Twoja żona nie może?”, czyli stereotypy, z jakimi mierzą się rodzice, okiem taty
Gdy rodzą się w nas ambicje
Myślę, że to właśnie z wiedzy, dostępności informacji oraz chęci dzielenia się swoim życiem w internecie rodzą się w nas ambicje. Wiemy, co radzą eksperci, podglądamy w sieci inne matki – te przeciętne i te z okładek gazet.
Chcemy nadążyć za tym wszystkim, ambitnie czytamy porady, patrzymy na uśmiechnięte, piękne i spełnione mamy. Rodzą się trendy bycia perfekcyjną, fit i eko-mamą, która ma zawsze chęci i czas dla swoich dzieci. Wielu z nas trudno to udźwignąć, szczególnie po kilku czy kilkunastu nocach przespanych w kratkę. A tak naprawdę to dopiero początek.
Pracować i nie zwariować
Wcześniej wydawało mi się, że bycie mamą niemowlaka i ogarnięcie tego wszystkiego, szczególnie w swojej głowie jest czymś niemal heroicznym. Teraz wiem, że prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po powrocie do pracy.
Do bycia fit, eko, bio i pro trzeba dorzucić rozwój osobisty, karierę, poczucie pewności siebie i niezależności. Gdy dodamy do tego organizację życia domowego i wszystkie zajęcia dodatkowe, na które wypadałoby posłać swoje dziecko tworzy się niezłe kombo.
Mamy w głowach pewne wzorce, do których dążymy, ale czy ich realizowanie w 100% i z uśmiechem na ustach jest możliwe? Jako rodzice staliśmy się bardzo ambitni, ale też skryci. Ubolewam nad tym, że tak rzadko ktoś otwarcie mówi, że jest zmęczony swoim dzieckiem; że nie chce mu się gotować i po raz trzeci w tym tygodniu serwuje pierogi z dyskontu; że pomimo urlopu, zawiózł dzieci do przedszkola, a to tylko po to, aby odpocząć lub chociaż w spokoju posprzątać.
Bycie ambitnym i dążenie do współczesnych wzorców nie jest niczym złym. Właściwie to chyba sama tak funkcjonuję. Czy to szaleństwo? Nie! Takie mamy czasy i nie uciekniemy od tego. Żyjemy szybko, ambitnie i intensywnie. Chcemy być w tym wszystkim perfekcyjni, nawet nie dla ludzi, ale sami przed sobą.
Myślę, że gdy uświadomimy sobie, że nie da się we wszystkich aspektach zawsze być idealnym, a wzorce są pewnym drogowskazem, nie jedyną słuszną drogą, będzie nam po prostu łatwiej. Gdy pozbędziemy się wyrzutów sumienia, że nasze dziecko zostało jako ostatnie odebrane z przedszkola, że zamiast wspólnego czytania książek po południu oglądamy bajki, że zamiast treningu pijemy wino z przyjaciółką, to będziemy w stanie utrzymać równowagę. Wszystkim tym, którzy to już wiedzą ogromnie zazdroszczę. Ja wciąż walczę.
Zdjęcie: 123 rf