ZAINSPIRUJ SIĘ
Jestem kobietą pracującą – żadnej pracy się nie boję
- Jagoda Jasińska
- 22 sierpnia 2017
- 3 MIN. CZYTANIA
Najczęściej wystarczy tylko chwila i na fartuchu, ulubionej bluzce czy na spódnicy pojawia się plama. Mnie zwykle ogarnia przerażenie w takiej sytuacji, bo wiadomo – z plamą nikt nie chce paradować.
To jednak prawda stara jak świat, że niektóre plamy bardzo trudno usunąć i często nie pomaga ani dobra pralka, ani „rewelacyjny” proszek. Panie jednak radzą sobie z takimi problemami, a ja po ostatnich kilku sytuacjach, które przeżyłam, podzielę się z Wami niezawodnym sposobem na likwidowanie niechcianych plam.
Pani mechanik
Pewnego dnia, jadąc samochodem, usłyszałam dziwne odgłosy po prawej stronie mojego auta. Jako kompletny laik, natychmiast się zdenerwowałam i postanowiłam podjechać do pierwszego warsztatu samochodowego, który zobaczę. Tak się też stało. Duży warsztat samochodowy, obok niego niewielki domek jednorodzinny. Pomyślałam – no trudno, nie jest to punkt autoryzowany, ale niech będzie.
Powitała mnie śliczna trzydziestolatka w roboczym stroju i poprosiła o wjazd do hali naprawczej. Tam sprawnie zajęła się moim autem, a ja w tym czasie piłam kawę. Po godzinie, cała umorusana, oznajmiła, że drążek kierowniczy został wymieniony, mogę jechać dalej.
Przy załatwianiu formalności porozmawiałyśmy chwilę i co się okazuje… Pani odziedziczyła warsztat po ojcu, a mechanika to pasja jej życia. Spod fartucha roboczego wystawała piękna, koronkowa, biała bluzeczka, świeżo ubrudzona smarem. Zapytałam, czy nie jest jej żal takiej pięknej bluzki.
Pani mechanik stwierdziła, że kiedyś przejmowała się plamami, ale odkąd potrafi sobie z nimi poradzić, to cieszy się, że może zawsze wyglądać ślicznie i kobieco. Kiedyś stosowała domowe sposoby na smar – masło, płyn do mycia naczyń, szare mydło, ale nigdy nie było rewelacyjnych efektów. Teraz stosuje po prostu Vanish i dzięki temu może ubrać się do pracy tak, jak chce.
Pani artystka
Trochę zaskoczona, udałam się w dalszą drogę, do zaprzyjaźnionej pracowni biżuterii artystycznej. Ponieważ zbliżały się urodziny mojej przyjaciółki, chciałam wybrać i zamówić jakiś piękny naszyjnik, należący do tak zwanej biżuterii „terracotta”. To wspaniałe naszyjniki i kolczyki, robione ręcznie z masy samoutwardzalnej i malowane w przepiękne, kolorowe wzory.
Gdy przyjechałam mocno spóźniona, Ania była właśnie w ferworze pracy. Kilka gotowych cudeniek leżało na półce, a ona właśnie malowała kolejny zestaw dla jednej ze swoich klientek. Zaproponowałam więc, że sama przygotuję herbatę i pokroję ciasto.
Gdy wróciłam i próbowałam postawić pyszności na stole roboczym… oczywiście potrąciłam słoiczek z farbą. Wszystko wylało się na Ankę, a ja stanęłam jak skamieniała.
Po chwili krzyknęłam tylko, że odkupię tą śliczną sukienkę, która teraz była ubabrana złotą farbką od góry do dołu. Ania zaczęła się śmiać i stwierdziła, że nie muszę kupować sukienki, tylko Vanish, bo jej się właśnie skończył. A Vanish poradzi sobie ze wszystkim.
To już druga osoba w ciągu jednego dnia, która to powiedziała. Pomyślałam, że coś w tym jest. Pracujące kobiety to przetestowały, zrobię to i ja.
Zdjęcie: nadesłane przez partnera
Materiał powstał we współpracy z partnerem portalu.
<