ZAINSPIRUJ SIĘ
Koniec bajki i czar pryska? Podróżująca mama wraca do pracy
- Monika Bronowicka
- 29 kwietnia 2015
- 3 MIN. CZYTANIA
Jak historyk i jednocześnie przewodnik turystyczny może spędzać swój urlop macierzyński, a potem wychowawczy? Oczywiście na terenowych wyprawach historycznych. Oczywiście z dzieckiem, na ręku, w chuście, w nosidle, w wózku,w tramwaju, w foteliku samochodowym, a nawet na statku, i w samolocie też. Ten czas to była wspaniała przygoda, a potem urlop się skończył, a ja stanęłam na głowie, żeby bajka się nie skończyła, żeby czar nie prysł.
Codzienne wycieczki
Dawno, dawno temu była sobie młoda mama i jej mała córeczka. Mądrzy ludzie poradzili mamie, jeszcze zanim tą mamą się stała i zanim na świecie pojawiła się dziewczynka, żeby maluszkowi wprowadzić określony rytm dnia. I tak też się stało. Rano mama i córeczka wybierały się na bardzo długi spacer lub wycieczkę. Zwiedzały miasto, odwiedzały muzea, wybierały się do różnych ciekawych miejsc poza miastem, wracały do domu na obiad i dalej już dzień wyglądał zupełnie normalnie. Codzienne wycieczki stały się ich ulubionym rytuałem. Jednak pewnego dnia urlop wychowawczy się skończył i mama wróciła do pracy…
To wcale nie bajka, to w bajkowe słowa ubrana moja historia prawdziwa. Piękna strona urlopu macierzyńskiego u mnie to: rytuały, czas na rozwijanie swoich pasji i przede wszystkim macierzyństwo. Po powrocie do pracy zmieniły się ulubione przez nas rytuały na inne, wcale nie gorsze, zdecydowanie zmniejszył się czas na rozwijanie swoich pasji, tylko macierzyństwo zostało wartością stałą.
To nie moja bajka
W zasadzie mogłam pójść na łatwiznę i wejść w rytuał wyznaczony przez pracę, żłobek, gotowanie obiadów, zakupy, wejść w życie uzależnione od samochodu na małej wsi bez placu zabaw, tylko w cieniu wielkiego miasta. Mogłam uprawiać rośliny, sadzić kwiaty, piec domowe ciasto i patrzeć na dziecko w piaskownicy. Byłoby pięknie, ale to nie moja bajka.
Zawalczyłam o swoje pasje, nie było łatwo, ale się udało.
Moja bajka wygląda tak…
Co robię, żeby pomimo trudów, krótkiego dnia zimą, upałów latem, prania w pralce, sterty brudnych naczyń, telefonów służbowych nadal podróżować, spacerować, zwiedzać oglądać?
Pamiętam o tym, że każde wyjście rozwija i mnie i moje dziecko. Ono staje się bardziej otwarte, poznaje świat, a ja rozwijam swoją pasję.
Pamiętam o tym, że te „wypady” lubię i ja i moje dziecko. To dla nas czas spędzony wspólnie i w sposób dla na obu ciekawy.
Dobrze wykorzystuję wszystkie dni wolne i weekendy. Sprzątać wcale nie trzeba w sobotę, a niedzielny spacer do kościoła może skończyć się w parku albo na rynku, albo na wycieczce w pobliskich górach.
Wykorzystuję różne środki transportu: raz jest to samochód, raz tramwaj, a raz rower.
Pamiętam o tym, że odpoczywać po ciężkim dniu pracy wcale nie trzeba siedząc w fotelu, spacer to też jest dobry pomysł, a nawet krótki czasem kończy się ciekawym odkryciem.
Szukam na naszych codziennych trasach miejsc niezwykłych. Jadąc w trasę nie zatrzymuję się na stacji benzynowej tylko w pięknym parku, po drodze z przedszkola, codziennie mijamy pomnik Witelona, a po drodze do lekarza udało nam się zobaczyć piękny, stary dwór.
Piszę bloga dziecięco –turystycznego. Jak nie będę miała motywacji na kolejną wyprawę pomyślę o moich czytelnikach, w końcu lubią moje posty.
Prowadzisz bloga? Chcesz się nim pochwalić na łamach Mamo Pracuj? Dowiedz się jak to zrobić!
Zdjęcie: Pixabay.com / archiwum autorki