ZAINSPIRUJ SIĘ
Książka „Cud grudniowej nocy”. Bo miłość trwa dłużej niż życie osoby, którą kochamy
- Ewa Moskalik - Pieper
- 21 grudnia 2018
- 6 MIN. CZYTANIA
Magdo, nasza poprzednia rozmowa miała miejsce ponad rok temu. Opowiedz co się w międzyczasie u Ciebie wydarzyło?
Rzeczywiście, rozmawiałyśmy po premierze „Matki mojej córki”. Od tej pory wiele się zmieniło. Takim punktem zwrotnym w moim życiu była seria „Wszystkie pory uczuć”, za której sprawą dotarłam do szerszego grona czytelników. Ten cykl okazał się strzałem w dziesiątkę, spowodował, że wzrosło zainteresowanie moimi książkami, a ja mogłam zrezygnować z części obowiązków zawodowych.
Jeszcze częściej niż kiedyś spotykam się z czytelnikami w ramach spotkań autorskich, podróżuję, poznaję niesamowitych ludzi. Towarzyszy mi takie przekonanie, że moje życie zmierza w dobrym kierunku, a to naprawdę wiele znaczy.
Spotykamy się ponownie, ponieważ zupełnie niedawno w księgarniach pojawiła się Twoja nowa książka „Cud grudniowej nocy”. Opowiesz – króciutko – nie zdradzając całej historii, o czym ona jest?
„Cud grudniowej nocy” to nietypowa opowieść świąteczna. Zazwyczaj w tego typu książkach czy filmach otrzymujemy historie miłosne, podnoszące na duchu bajki dla dużych dziewczynek. U mnie jest inaczej. Bardziej nieoczywiście. Nie ma pocałunków pod jemiołą, wspólnego pieczenia pierników i lukru. Jest za to prawdziwe życie.
To opowieść o pięciu kobietach, które w tym szczególnym okresie, zamiast przygotowywać świąteczne potrawy i ubierać choinkę, próbują poukładać swoje życie. Jest w niej nutka goryczy, ale mam wrażenie, że niesie też nadzieję. Kiedy pisałam tę książkę, miałam właśnie taki cel – wlać w zranione serca choć odrobinę nadziei. Jednym z głównych wątków jest życie po stracie. Ci, którzy stracili swoich bliskich, wiedzą, że ich nieobecność najbardziej doskwiera właśnie przy wigilijnym stole.
W „Cudzie grudniowej nocy” zawarłam przesłanie dla takich osób. Ustami pani Eleonory wypowiadam bardzo ważne słowa: „Miłość trwa dłużej niż życie osoby, którą kochamy”. I właśnie ta miłość daje siłę. Miłość, i wspomnienia związane z tymi, którzy odeszli. Przekonuję czytelników, że jeszcze może być pięknie. Inaczej, ale pięknie.
Jak długo powstawała ta książka i co Cię do jej powstania zainspirowało? Pytam, bo bohaterkami jest 5 zwykłych kobiet. Ich losy przeplatają się, ale czytając książkę ani razu nie miałam uczucia, że pogubię wątki. Odniosłam nawet wrażenie, że Maria, Teresa czy Magdalena żyją gdzieś obok mnie. Dlatego zastanawiam się co sprawiło, że udało Ci się tak wiarygodnie nakreślić swoje bohaterki?
Chyba jakiś rodzaj wrażliwości, wewnętrzny radar na emocje, który bywa bardzo przydatny w pracy pisarza. Nie mam problemów z „wejściem” w skórę moich bohaterów, doskonale ich rozumiem. Ktoś kiedyś na spotkaniu autorskim zapytał mnie, czy kiedy piszę książkę, wyobrażam sobie, jak wyglądają bohaterowie. Zamarłam, bo w tamtej właśnie chwili uświadomiłam sobie, że… oni nie mają twarzy! Ja widzę ich emocje, ale nie twarze. Nie interesuje mnie to, jak wyglądają, jakiego są wzrostu i jakiego koloru są ich włosy. Żyję ich uczuciami. A jak zrodził się pomysł na fabułę „Cudu grudniowej nocy”? Cóż, poświęciłam pomysły na fabułę kilku książek. 🙂 Było warto.
Pomimo, że tak się może wydawać, bo akcja książki jest osadzona w atmosferze Świąt Bożego Narodzenia, to „Cud grudniowej nocy” jak wspomniałaś nie jest ckliwą, typową, świąteczną książką. Dotyka kilku ważnych i trudnych tematów.
Rzeczywiście. To wynika z mojej wewnętrznej potrzeby pisania o rzeczach ważnych. Moje książki mają nieść za sobą konkretne przesłanie, a nie tylko zapewniać rozrywkę. Chcę, żeby skłaniały do refleksji, pozostawiały po sobie ślad. Poza tym… pisanie o łatwych i przyjemnych sprawach po prostu mi nie wychodzi.
Męczyłabym się, tworząc lekkie opowieści, bo ich nie czuję. Zarówno jako czytelniczka, jak i jako pisarka. Lubię mocno.
Boże Narodzenie to czas, który każdy z nas przeżywa w inny sposób. Opowiedz jak Ty spędzasz Święta?
Raczej tradycyjnie. Nie zdarzyło mi się jeszcze rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady, chociaż coraz bardziej kusi mnie ta wizja. 🙂 W Święta spotykam się z rodziną, nadrabiam zaległości czytelnicze, zbieram siły na kolejne miesiące wzmożonej pracy i… jem. To ostatnie lubię najbardziej. 🙂
To już kolejna Twoja książka. Czy czujesz, że Twój warsztat się zmienia, rozwija? Że piszesz łatwiej, szybciej niż na początku?
Dojrzałam, nie tylko jako kobieta, ale też jako pisarka. Interesują mnie już inne tematy niż te, o których pisałam na początku. Stawiam przed sobą coraz więcej wyzwań, piszę o rzeczach, które wymagają ode mnie coraz większej wiedzy merytorycznej i coraz więcej przygotowań. Satysfakcja, kiedy osiągnę to, co sobie zaplanowałam, jest ogromna. A czy pisze mi się łatwiej i szybciej niż na początku? Wręcz przeciwnie. Jestem bardziej świadoma mojego pisania i poświęcam mu więcej uwagi.
Co Ci pomaga w pisaniu? Czy masz jakieś rytuały, które pielęgnujesz tworząc książki?
Nic takiego nie przychodzi mi do głowy, chociaż… Zdradzę pewną ciekawostkę. Kiedy piszę książkę, nie zamykam pliku, dopóki danego dnia nie napiszę dziesięciu, piętnastu, dwudziestu, dwudziestu pięciu, i tak dalej, tysięcy znaków. Musi to być liczba podzielna przez pięć. 🙂
Czy już powstaje Twoja kolejna książka?
Oczywiście! Cały czas intensywnie pracuję, bo wiem, że czytelnicy już czekają na kolejne książki. Dostaję mnóstwo wiadomości z ciepłymi słowami pod adresem mojej najnowszej powieści, i to motywuje mnie do dalszej pracy. Nie umiem nie pisać. Dwie napisane książki już są u wydawcy, kolejna się tworzy.
Dziękuję za rozmowę i czekam na kolejną przy okazji premiery nowej książki.
Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper
Zdjęcia: Weronika Smieszek