ZAINSPIRUJ SIĘ
Macierzyństwo to dla mnie…
Najlepszy stan, coś naturalnego i pięknego. Zawsze, gdy mam określić siebie – kim jestem? Jestem przede wszystkim mamą.
Kiedyś usłyszałam, że to głupie, bo przede wszystkim jesteśmy kobietami, czy określamy się poprzez tytuły zawodowe, a na koniec przez role życiowe. Albo też, że kiedyś dzieci dorosną i pójdą w świat i co mi z tego tytułu. Co z tego? Mamą będę zawsze, mam też nadzieję, że dane mi będzie zostać dumną, zaangażowaną babcią.
Macierzyństwo to dla mnie najpiękniejsza droga w moim życiu. Nic nie napędza mnie bardziej, nic nie daje mi większej radości. Co więcej, mogę je połączyć z moimi pasjami, większymi i mniejszymi. Choćby miłość do mody, można tak płynnie wprowadzić w dziecięce stylóweczki. 🙂
Moją ulubioną muzyką zarażam dzieci. Na razie razem oglądamy bajki, ale mam nadzieję, że wspólnie będziemy oglądać filmy. No i jemy razem, och ulubione smaki to też temat do dzielenia się!
Nie ma nic lepszego niż dzielić się radością, doświadczeniami czy pasjami z innymi, a ja tych osób mam pięcioro, z czego czwórka ma połowę moich genów. 😉

Macierzyństwo dało mi…
Dało mi tak wiele, że ciężko taki dług spłacić! Przede wszystkim dało mi sens życia. Przed dziećmi byłam niepoważna i zaliczałam same porażki. Może nie, że taka całkiem katastrofa, ale nie miałam żadnego poważnego celu, żadnych planów czy ambicji. Nie czułam też potrzeby ich posiadania, bo sama byłam mentalnym dzieciakiem.
Zatem dzieci pomogły mi dorosnąć w trybie przyspieszonym. I to wcale nie było złe czy trudne. To było takie doświadczenie, gdzie troszkę patrzyłam na siebie z boku i klepałam się po ramieniu, za to, że staję się odpowiedzialna, dojrzała, mądra.

Macierzyństwo dało mi też poczucie odpowiedzialności za drugą osobę. Zawsze byłam takim straszkiem, co na drzewo nie wszedł, przez płot nie przeskoczył i wszystko było potencjalnym niebezpieczeństwem. Swoimi obawami dręczyłam też młodsze rodzeństwo. A z dziećmi przyszła taka prawdziwa odpowiedzialność i nauka planowania.
Oczywiście macierzyństwo pokazało mi, czym jest ta najpiękniejsza, bezwarunkowa miłość.
I jeszcze jedno – moje ulubione – spotkanie z nowym człowiekiem. Cztery razy było mi dane trzymać w ramionach nowe życie, nowego człowieka, nieukształtowanego, czystego (chociaż troszkę umazianego), niewinnego i bezbronnego. To jest odjazdowe uczucie, piękne i metafizyczne.

Jestem mamą i….
doskonale się czuję w tej roli! Nie zamieniłabym tego za nic, naprawdę za nic. <3

Nie lubię macierzyństwa za….
Oj nie, nie ma tego w moim słowniku! 😉 Jeśli jest coś, czego nie lubię w tym obszarze, to innych ludzi, ale ja jestem introwertyczką i stan nielubienia ludzi nie jest mi obcy.
Drażni mnie taki ogólnospołeczny hejt na matki i dzieci. Chociaż rozumiem jego genezę, to i tak mnie złości. W ogóle chcąc mieć dużą rodzinę i funkcjonować w społeczeństwie trzeba mieć świadomość, że w tej przestrzeni więcej się otrzyma przykrości niż wsparcia.
Nie lubię też tego, że matki wzajemnie więcej sobie dokopują niż się wspierają, że same kręcą tym kołem presji bycia idealną. „Jeszcze nie wróciłaś do pracy?”, „Tak szybko zostawiasz dziecko?” i tak dalej, zamiast bez oceniania poklepać po ramieniu ze zrozumieniem, że każdy ma inną sytuację i inne potrzeby.

Macierzyństwo bywa….
Trudne, smutne, bolesne, a także bardzo samotne.
To szczególnie te chwile zaraz po porodzie, gdy dziecko płacze, gdy nie śpi, gdy są problemy z karmieniem albo gdy pojawiają się choroby.
Pamiętam też, jak moja pierwsza córka miała dwa lata, a ja wychodząc do ludzi mówiłam „bam”, gdy coś mi spadło albo miałam wrażenie, że zapomniałam wszystkich słów świata.
Z drugiej strony, było to ważne doświadczenie, bo do następnych dzieci mówiłam już normalnie, nawet peplałam poważnie i po dorosłemu uważając to za zabawne.
Korzyść była obustronna, bo ja się mogłam nagadać, a dzieci mają niezły zasób słów.

Co powiedziałabyś sobie, gdy jeszcze nie byłaś mamą?
Powiedziałabym, że to wcale nie jest straszne, wręcz przeciwnie, jest pięknie! I, oczywiście powiedziałabym sobie, że wcale nie trzeba się doktoryzować z macierzyństwa, zanim dziecko się pojawi, bo to, co w poradnikach to głównie bzdury, które życie cudownie weryfikuje. 🙂
Ach, no i że wcale te dwie czapeczki nie są potrzebne (tak, to właśnie poradnikowa mądrość), dziecko nie umrze, jak będzie miało tylko jedną. 😉

Przeczytaj więcej naszych zespołowych MOMstorii:
MOMstorie – Agnieszka Pierzak z Mamo Pracuj
MOMstorie – Agnieszka Kałużna z Mamo Pracuj
MOMstorie – Krysia Skrytska z Mamo Pracuj
MOMstorie – Marcelina Dziedzic z Mamo Pracuj
I daj znać, co myślisz o naszym cyklu o macierzyństwie? 😉