ZAINSPIRUJ SIĘ
Niepełny etat – pełna równowaga. Z perspektywy mamy czterech córek
- Patrycja Langer
- 26 maja 2019
- 8 MIN. CZYTANIA
Work-life balance
Będąc pracującą mamą już dość długo miałam i wciąż mam okazję być naocznym świadkiem zmian zachodzących na naszym rynku pracy. Szczególnie interesują mnie wszelkie zmiany związane z dążeniem do osiągnięcia stanu określanego jako work-life balance.
Równowaga pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym jest jednym z głównych warunków zachowania zdrowia psychicznego i fizycznego oraz satysfakcji z własnego życia. Dlatego uważam, że wszelkie działania mające na celu jej budowanie i utrzymywanie – zarówno te odgórne, jak i oddolne – są bardzo istotne i trzeba jak najwięcej i jak najczęściej o nich mówić.
Pracującym mamom nie jest lekko (a zresztą – komu jest, tak po prawdzie?). Do pracy zawodowej dochodzą liczne zajęcia i obowiązki związane z życiem rodzinnym i jego organizacją. Takie połączenie wymaga od nas często logistycznych wygibasów, elastyczności oraz szybkiego reagowania na zmiany, które co i rusz pojawiają się w naszych standardowych grafikach. Dlatego łącząc życie rodzinne z pracą zawodową szukamy rozwiązań, które odpowiadałyby naszym zmieniającym się potrzebom.
Przeczytaj także: Czy praca zdalna to dobre rozwiązanie dla mamy?
Własny biznes?
Jako pracujące mamy mamy do wyboru kilka możliwości: możemy na przykład zdecydować się na założenie własnej firmy. Własna firma jest zresztą często prezentowana jako opcja idealna dla kobiet, które zostały mamami i chcą mieć większą (niż na etacie) elastyczność i swobodę w gospodarowaniu własnym czasem.
Na portalach kobiecych i parentingowych można znaleźć wywiady i artykuły na temat posiadania własnej firmy. Kobiety opowiadają: „w końcu robię to, co kocham”, „stałam się niezależną kobietą”, „zawsze marzyłam o odejściu z etatu i założeniu własnej firmy”.
Spoglądam na takie tytuły i treści z pewną podejrzliwością. Bo gdzieś w ich podtekście przewija się umiejscowienie własnej firmy na jednym biegunie, a etatu – na drugim. Przy czym etat bywa często odbierany jako coś gorszego. Jako pewna forma niewoli, z której wyzwoli nas dopiero przekształcenie się w kobietę-przedsiębiorcę.
Nie przeczę, że własna firma to jedna z godnych uwagi i – co ważne! – elastycznych form pracy dostępnych i dla nas, mam, ale nie oszukujmy się: nie dla każdej z nas jest to rozwiązanie pożądane. Nie zawsze mamy pomysł na biznes. Nie zawsze chcemy zajmować się formalną stroną prowadzenia własnej działalności (a outsourcing usług takich jak księgowość kosztuje), nie zawsze – tak zwyczajnie – chcemy pracować na własny rachunek. Często odpowiada nam praca na etat. A jeszcze lepiej – na jego część.
A może niepełny etat?
Nie chcę nikogo przekonywać, że praca na część etatu to najlepsza propozycja dla wszystkich bez wyjątku. Takich rozwiązań chyba jeszcze nikt nigdzie nie wymyślił ani nie wdrożył. Ale w moim odczuciu niepełny etat pod wieloma względami jest korzystniejszy niż prowadzenie własnej firmy czy praca w pełnym wymiarze godzin.
Twierdzę tak w oparciu o własne doświadczenia. Pracuję na część etatu już trzeci rok z rzędu i widzę masę plusów takiego systemu. Wykonuję pracę, którą lubię i która przynosi mi sporo satysfakcji. Oprócz tego znajduję czas na ugotowanie obiadu, pójście z dziećmi na spacer czy poczytanie książki. Wszystko to (prawie :)) bez zadyszki i pośpiechu, które w życiu codziennym towarzyszyły mi zawsze, kiedy pracowałam przez 40 godzin tygodniowo.
Przeczytaj także: Małymi krokami do dużej zmiany – od pracy w teatrze do branży IT – historia Małgosi
Praca na niepełny etat – wady i zalety
Pracując na część etatu zachowujemy plusy pracy etatowej, a przy tym zyskujemy większą lub mniejszą część dnia na pozazawodową aktywność – co, nie oszukujmy się, znacznie ułatwia życie rodzinne. Oczywiście, są też i minusy tej sytuacji. Mniejsza pensja, mniejszy wymiar urlopu i w większości przypadków mniejsze, jeśli nie zerowe, szanse na awans. Jeśli te minusy są dla nas do zaakceptowania, jeśli – po prostu – chcemy być aktywne zawodowo i niekoniecznie poświęcać pracy cały swój dzień – to nie da się ukryć, że jest to korzystne rozwiązanie.

Praca na część etatu a urlop wychowawczy
Jeśli chodzi o uwarunkowania prawne, w kwestii możliwości pracy na niepełny etat wszystko zależy od uzgodnień i umowy, jaką zawierają pomiędzy sobą pracodawca i pracownik. Mówiąc kolokwialnie: trzeba dojść do porozumienia. Specjalne przywileje w tym zakresie mają pracownicy, którym przysługuje prawo do urlopu wychowawczego.
Zgodnie z prawem taki pracownik może na swój wniosek obniżyć wymiar czasu pracy. Jednak do wymiaru nie niższego niż połowa pełnego wymiaru czasu pracy w okresie, w którym mógłby korzystać z urlopu wychowawczego – ale z niego nie korzysta. Co istotne, kiedy już wniosek złożymy, pracodawca jest zobowiązany go uwzględnić.
Przeczytaj także: Jak wrócić na rynek pracy po urlopie wychowawczym?
Przepisy a rzeczywistość
Niestety zdaję sobie sprawę z tego, że prawo swoje, a rzeczywistość – swoje. Wiem, że nie w każdej firmie składanie takich wniosków jest powszechne i mile widziane. Kwestia pracy na niepełny etat to temat często pojawiający się w rozmowach pracujących mam. Choć wiele z nas miałoby ochotę skorzystać z takiej opcji, to z jakichś powodów tego nie robimy. Ba, często nawet nie pytamy w swoich firmach o taką możliwość.
Wiele osób, które chciałyby pracować na część etatu, boi się w ogóle podejmować takie rozmowy w swoich firmach. I to niezależnie od tego, czy mają obecnie prawo do urlopu wychowawczego, czy nie. Powodów takiej sytuacji może być wiele, najczęściej spotykane z nich to:
- w przypadku osób mających prawo do urlopu wychowawczego – brak wiedzy na temat możliwości zawnioskowania redukcji etatu („Naprawdę można złożyć taki wniosek? Nic o tym nie wiedziałam!”)
- przekonanie o niemożliwości redukcji etatu w obecnej firmie („Pracujesz na ¾ etatu? U mnie w firmie to niemożliwe! Wszyscy mają pełny etat”)
- obawa przed byciem posądzonym o „kombinowanie” („Szef sobie pomyśli, że chcę mieć więcej czasu na jakieś fuchy”)
- przekonanie, że nasza prośba/wniosek i tak zostanie odrzucony („Nie ma sensu pytać, i tak się nie zgodzą”)
- przekonanie, że na naszym stanowisku nie da się pracować w niepełnym wymiarze godzin. („W moim przypadku to niemożliwe, czy ktoś widział managera działu pracującego na niepełny etat?”)
Upowszechnienie elastycznych form pracy etatowej
Dostrzegam i doceniam zmiany, jakie w polityce socjalnej naszego kraju dokonały się w ostatnich kilkunastu latach. Szczególnie w obszarach związanych z rodziną (min. dłuższe urlopy macierzyńskie, urlopy tacierzyńskie, płatny urlop macierzyński dla przedsiębiorcy, program 500+). Gdybym jednak miała wymienić jeden jedyny element, którego mi brakuje – to byłoby to właśnie upowszechnienie elastycznych form pracy etatowej.
Marzy mi się pełna dostępność pracy przez kilka dni w tygodniu, w zależności od potrzeb, w tym także w niepełnym wymiarze godzin; marzą mi się tysiące ofert pracy zapewniających możliwość pracy zdalnej co najmniej raz w tygodniu; marzy mi się elastyczność grafików rozumiana nie tylko jako „9-17 lub 14-22″…
Przeczytaj także: Jestem mamą i chcę wrócić do pracy. Czy ktoś mnie zatrudni?
Kto pyta ten ma – możliwość wyboru
Tyle moje marzenia. A rzeczywistość? Jeśli wydaje nam się, że opcja pracy na niepełny etat jest dla nas najlepszym rozwiązaniem – nie eliminujmy jej z wachlarza dostępnych możliwości tylko dlatego, że jest nieczęsta czy trudniejsza w realizacji. Nie bójmy się pytać i rozmawiać w swoich firmach na temat możliwości redukcji etatu. Przygotujmy się zawczasu do takich rozmów z pracodawcą, przemyślmy i przeanalizujmy różne możliwe scenariusze.
Wszyscy na różne sposoby dążymy do osiągnięcia równowagi pomiędzy sferą życia prywatnego i zawodowego. Dlatego pamiętajmy, że to właśnie możliwość wyboru jest kwestią kluczową w tych dążeniach, a jej brak często leży u źródeł naszych życiowych frustracji.
[FM_form id=”7″]
Zdjęcie: 123 rf