Logo Mamo Pracuj
Open menu
Pracuj

Znajdź wymarzoną pracę i pracodawcę.

Rozwijaj się

Pozwól się wesprzeć w rozwoju.

Inspiruj się

Sprawdź nasze propozycje dla Ciebie.

ZAINSPIRUJ SIĘ

O presji, bez… presji, rozmawiamy z psycholożką, Katarzyną Kalinowską

  • Ewa Moskalik - Pieper
  • 11 stycznia 2024
  • 11 MIN. CZYTANIA
Katarzyna Kalinowska Przystanek Relacja
O presji społecznej, rodzicielstwie bez presji i szukaniu sposobów na radzenie sobie z niechcianą radą, krytyką, oceną rozmawiam z Kasią Kalinowską, psycholożką, która od kilku lat tworzy Przystanek Relacja, miejsce dla rodziców i nauczycieli w nabieraniu odwagi do budowania relacji z sobą samym. Zapraszam do czytania rozmowy!

Kasiu, chcę z Tobą porozmawiać o presji otoczenia, o presji społecznej, której ulegamy, której szczególnie ulegają kobiety, młode mamy, tracąc przy tym często własną ocenę sytuacji, swoje zdanie, poczucie wpływu oraz sprawczości. Czym jest ta presja społeczna, jakie są jej mechanizmy? Jak ją rozpoznać?

O zjawisku presji społecznej mówimy wtedy, kiedy społeczeństwo lub grupa ludzi wywierają nacisk, by dana osoba lub grupa osób dopasowała się do ich oczekiwań lub wymagań. W kontekście rodzicielstwa te społeczne oczekiwania mogą dotyczyć na przykład sposobu w jaki wychowujemy dzieci czy łączymy pracę zawodową z byciem rodzicem. Będą się tutaj zawierać także wszelkiego rodzaju wyobrażenia jakie inni ludzie posiadają na temat bycia dobrym rodzicem.

Kłopot z presją społeczną polega na tym, że ogranicza ona wybór możliwych zachowań, rozwiązań, strategii czy postaw do jednego słusznego wzorca, w który rodzice powinni się wpisywać. Taka sztywna i zawężona perspektywa sprzyja dzieleniu rodziców na dobrych i złych, krytykowaniu i porównywaniu ich do siebie bez uwzględniania kontekstu w jakim znajduje się konkretna rodzina. Kategoryczność opinii, brak elastyczności i uznania dla różnorodności, zrozumienia, że inny rodzic może postępować inaczej niż my i to wcale nie oznacza, że działa w niewłaściwy sposób, są sygnałami tego, że mamy do czynienia z presja społeczną.

Dlaczego ulegamy presji otoczenia?

Nie jest łatwo ufać własnemu osądowi i nie ulec presji społecznej, zwłaszcza kiedy jest się na początku rodzicielskiej drogi i wszystko może być w równym stopniu nowe, zachwycające jak i przerażające. Oczywiście niezależnie od stażu, rodzice mają prawo być zagubieni, niepewni, pełni wątpliwości i szukać dla siebie oparcia na zewnątrz. Nie zawsze otrzymają wsparcie, które doda im otuchy i wiary w to, że są ekspertami od swoich dzieci. Często będzie to rada, która nijak się ma do rzeczywistości tej konkretnej rodziny, kategoryczna opinia, która wbija w poczucie winy lub jawny zarzut wobec braku określonych kompetencji. I w sytuacji, kiedy rodzice zmagają się z bezradnością czy lękiem o to, czy swoim działaniem nie skrzywdzą dziecka, głos presji społecznej dociera do nich niczym przez megafon, łatwo mu ulec.

Poza rodzicielską niepewnością i lękiem, powodem, dla którego ulegamy presji społecznej mogą być obawa przed odrzuceniem ze strony innych ludzi, brak jasności co do własnych wartości, na których chcemy opierać relację z dziećmi oraz nieumiejętność rozpoznawania swoich potrzeb i komunikowania innym granic. Nikt nas tego nie uczył, kiedy byliśmy dziećmi czy nastolatkami, raczej byliśmy trenowani do posłuszeństwa i dopasowywania się do grupy. Niejednokrotnie dopiero doświadczenie bycia rodzicem bywa pierwszą okazją do ćwiczenia się we wspomnianych wcześniej aspektach.

Festiwal porównań i pokazywania naszego życia tylko od strony wystawy a nie zaplecza, który ma miejsce w mediach społecznościowych, także zwielokrotnia siłę oddziaływania na nas presji społecznej.

Presja idealnego macierzyństwa – jak z nią żyć?

Katarzyna kalinowska Przystanek Relacja
Katarzyna Kalinowska

A z czego wynika nacisk naszego otoczenia? Jakbym miała sama sobie odpowiedzieć na to pytanie, to myślę, że ze strachu, myślę o schematach i stereotypach, według których działamy. I gdy ktoś chce się z nich wyłamać, to możemy się poczuć zagrożeni, stąd ten nacisk i presja?

Mam podobne refleksje do Twoich. Wielokrotnie obserwuję i sama też tego doświadczam jako mama, że działania i wybory podejmowane przez jednego rodzica, są odbierane jako zagrożenie przez innego rodzica, tylko dlatego, że każdy z nich ma odmienny pomysł na budowanie relacji z dzieckiem. Odmienny nie oznacza gorszy i z akceptacją tego faktu wciąż mamy duży problem.

Myślę sobie też o sytuacjach, jakie mają miejsce w relacji rodzice-dziadkowie, kiedy to często za krytyką poczynań rodziców płynącą ze strony dziadków, kryje się ich konkretna obawa. Jest to lęk o to, że skoro ich własne dzieci, wychowywane przez nich w określony sposób, teraz wychowują swoje potomstwo kompletnie inaczej, to może oznaczać, że oni sami popełnili błąd, a może nawet wyrządzili własnym dzieciom krzywdę.

Ta krytyka dziadków może być ich sposobem na poradzenie sobie z poczuciem winy i oczywiście są dziesiątki innych sposobów na rozbrojenie wyrzutów sumienia, tylko dziadkowie rzadko są w stanie z nich skorzystać. Nie mówię tego po to, by usprawiedliwiać działania dziadków, tylko po to, by zwrócić uwagę na to, że największy wpływ mamy na siebie i niezależnie od działań innych ludzi, możemy decydować jak się o siebie zatroszczyć w trudnych sytuacjach.

Co jest najlepszą formą ochrony przed presją społeczną, presją otoczenia?

Nie da się całkowicie uchronić przed wpływem presji otoczenia, bo jesteśmy istotami stadnymi, pragniemy przynależeć do grupy, być akceptowani i zdanie innych ludzi zawsze będzie z nami w jakiś sposób rezonować. Tym, co może nas uodpornić na oddziaływanie oczekiwań i wymagań innych wobec nas, jest ćwiczenie się w rozpoznawaniu własnych potrzeb i komunikowaniu granic.

Trudno nie ulec podszeptom otoczenia, kiedy nie sprawdziliśmy ze sobą, jak my się mamy, czego nam potrzeba, na czym nam zależy i jak do tego ma się to, co słyszymy od innych.

Mamy wybór, co zrobimy z niechcianą radą, krytyką czy wyrażonym wprost żądaniem, a tym, co pomaga ten wybór zobaczyć i z niego skorzystać, jest właśnie znajomość swoich aktualnych potrzeb i zasobów. W zależności od tego jakie te potrzeby są i iloma zasobami dysponujemy na dany moment, możemy zaciekawić się tym z czym przychodzą do nas inni ludzie, usłyszeć za ich krytyką konkretne prośby, odpowiedzieć empatią lub wyrazić siebie i jasno zakomunikować granice. Może się zdarzyć, że zasobów wystarczy nam na zignorowanie czyjejś uwagi czy przykrego komentarza i to też jest strategia na poradzenie sobie z presją społeczną. Z każdym doświadczeniem, gdzie zareagowaliśmy z poziomu troski o siebie, będzie nam łatwiej w obliczu presji społecznej wybierać inne strategie niż uleganie jej.

Jak wspierać kogoś kto łatwo ulega wpływowi otoczenia? Najłatwiej powiedzieć przecież: „nie daj się, niech gadają, nie przejmuj się”. Ale te komunikaty nie działają, nie dają wsparcia. Jak mówić, żeby to wsparcie dać?

Tak, komunikaty, o których wspomniałaś, nie dają wsparcia, umniejszają nasze przeżycia lub wpychają w jeszcze większą bezradność, poczucie winy i wpływają na poczucie wartości, bo skoro wystarczy się nie przejmować, a ja się nadal przejmuję, to może ze mną jest coś nie tak?

Często mamy pomysł, że wsparciem będzie szukanie konkretnych rozwiązań, strategii na to, co następnym razem odpowiedzieć, jak reagować w obliczu krytyki. I tak, szukanie strategii jest wspierające, tylko bywa, że zabieramy się za to zbyt wcześnie, kiedy osoba, której udzielamy wsparcia nie jest jeszcze na ten krok gotowa.

Dlatego zachęcam do zadawania pytań wprost “Jak mogę Ci pomóc?” “Czego Ci teraz potrzeba?” “Chcesz się wygadać czy poszukać jakiegoś sposobu?” Takie pytania, poza tym, że nam jako wspierającym dają jasność, co robić, dodatkowo osobie wspieranej oddają sprawczość i poczucie wpływu. A to jest szczególnie ważne w radzeniu sobie z presją społeczną, bo ona te jakości próbuje wytrącić nam z rąk.

Kara za macierzyństwo? – zarabiasz mniej, nie dostałaś awansu, nie masz pracy – dlaczego?

Zapytałam o to wsparcie, o właściwe słowa, bo zastanawiam się co może pomóc mamie, która wyszła właśnie z gabinetu lekarza z poczuciem, że wszystko co dotyczy zdrowia jej dziecka robi źle, a przecież to nieprawda. Uległa stereotypowi, który nadal pokutuje i zbiera żniwo wśród mam. Stereotyp pt., niezależnie co się dzieje z dzieckiem, wszystkiemu jest winna matka.

Zapytałabym tej mamy wprost czego potrzebuje. Może wystarczy przytulenie, wypłakanie się w naszej obecności, bycie usłyszaną z tym bólem, którego doświadczyła. Może będzie potrzebować tego, żeby towarzyszyć jej na kolejnej wizycie lub tego, by pomóc jej znaleźć innego lekarza. A może będzie potrzebowała usłyszeć, i te słowa kieruję do każdego rodzica, który czyta naszą rozmowę, że dzieci nie żyją zamknięte z rodzicami w próżni, oddziałują na nie inni ludzie, otoczenie, różnorodne bodźce, zmieniający się klimat, a nawet fazy księżyca. Nasze dzieci są odrębnymi ludźmi z własnymi temperamentami i potrzebami, a my jako ich rodzice mamy na ich życie znaczący, ale nie całkowity wpływ. I choć na pewno, mówiąc wprost, coś spieprzymy w relacji z nimi, to nie jesteśmy w 100% odpowiedzialni za to, co się dzieje z naszymi dziećmi. Nie przypisujemy i nie dajmy przypisać sobie nadprzyrodzonych mocy, bo żaden człowiek ich nie posiada.

Kobiety niestety wciąż są oceniane i same wzajemnie się oceniają przez pryzmat macierzyństwa. Stereotyp, że tylko bycie mamą sprawia, iż jesteśmy pełnowartościowe i mamy uznanie w społeczeństwie jest dla wielu kobiet krzywdzący. Dla tych, które nie chcą być mamami i dla tych, które nimi nie mogą być. Jak sobie z tym radzić?

To prawda, że społecznie i kulturowo rola matki jest postrzegana jako najważniejsza rola w życiu kobiety i jednocześnie nie odbiera to nam, kobietom możliwości wyboru, w jaki sposób ta kulturowo-społeczna perspektywa będzie na nas oddziaływać.

Warto co jakiś czas aktualizować sobie odpowiedź na pytania: “Co ja chcę zrobić z tym, że ktoś ocenia mnie przez pryzmat tego, że nie chcę lub nie mogę być mamą?” “Co mi to robi?” “Kogo mogę poprosić o wsparcie i w jakiej formie chcę je otrzymać, kiedy czyjeś słowa/działania mnie zraniły?”

Radząc sobie z przykrymi komentarzami możemy jasno komunikować swoje granice, pytać wprost, dlaczego druga osoba mówi to, co mówi, możemy też je ignorować i szukać wsparcia i zrozumienia tam, gdzie wiemy, że je otrzymamy. Nie musimy się tłumaczyć, szukać argumentów w każdej dyskusji. Ważne jest to, byśmy same miały jasność z czego wynikają nasze wybory i miały dla siebie łagodność, kiedy okoliczności nie umożliwiają nam podejmowania innych decyzji.

Pamiętajmy, że bycie matką jest jedną z ról, które jako kobiety możemy realizować. Jedną, nie jedyną.

Chciałam zadać Ci pytanie, jak wychowywać dziewczynki, żeby nie poddawały się presji i stereotypom, ale przecież to też dotyczy chłopców. Zatem, jak wychowywać dzieci, żeby nie ulegały presji otoczenia?

Dzieci uczą się przez modelowanie, więc ogromne znaczenie ma to w jaki sposób my jako rodzice radzimy sobie z presją otoczenia, krytyką, niechcianymi radami czy próbami wpasowania do czyiś wyobrażeń. Ważne jest, by dzieci widziały, jak się o siebie troszczymy w trudnych dla nas sytuacjach, jak prosimy o pomoc i przyjmujemy wsparcie, żeby słyszały jakim językiem opowiadamy o sobie, swoich potrzebach, granicach.

Dzieci potrzebują w praktyce zobaczyć, co to znaczy akceptować siebie i mieć dla siebie łagodność. Uczą się nie podążać bezrefleksyjnie za oczekiwaniami innych, kiedy w domu praktykuje się ciekawość i sprawdzanie, jak się mamy w związku z tym, jak ktoś wobec nas postąpił. I to zanim (z troski) rzucimy się na szukanie ciętych ripost do wykorzystania przy najbliższej okazji. Inwestując w rozwijanie swojego i dziecięcego poczucia własnej wartości zwiększamy szanse na to, że nawet jeśli presja społeczna nas dotknie (a dotknie), to nie powali i nie złamie.

Bardzo zależy mi na tym, żeby to w naszej rozmowie wybrzmiało. Nie musimy ulegać stereotypom, oczekiwaniom innych, żeby być pełnowartościowe, bo właśnie uleganie innym sprawia przecież, że tracimy siebie, jesteśmy od siebie daleko, od swoich potrzeb i bierzemy oczekiwania innych za swoje.

Dla mnie również jest to ważne i jako że bardzo lubię korzystać z metafor, to podzielę się taką, która wspiera mnie w zatrzymywaniu się i sprawdzaniu, gdzie jestem, czego potrzebuję i czy to, co teraz wybieram jest w zgodzie ze mną czy w zgodzie z oczekiwaniami innych ludzi.

Wyobrażam sobie, że podejmując różne decyzje, realizując wyznaczone cele wspinamy się po drabinie opartej o ścianę, która reprezentuje różne ważne dla ludzi wartości. Warto co kilka stopni zatrzymywać się i sprawdzać, czy na pewno opieramy naszą drabinę o właściwą dla nas ścianę.

Bardzo podoba mi się ta metafora. Kasiu, dziękuję Ci za tę rozmowę.

Zdjęcie: archiwum prywatne Kasi.

Zobacz więcej

artykuł
  • Redakcja portalu Mamo Pracuj
  • 1 MIN. CZYTANIA
kobieta ma białe włosy
  • Jagoda Jasińska
  • 3 MIN. CZYTANIA
artykuł
grafika informująca o wydarzeniu w Google
  • Anna Łabno - Kucharska
  • 2 MIN. CZYTANIA
wywiad
ABB Karolina Dziarek-Ciuraszkiewicz
  • Dominika Cienkiewicz
  • 9 MIN. CZYTANIA
artykuł
  • Dominika Cienkiewicz
  • 2 MIN. CZYTANIA
artykuł
dieta dla nastolatków
  • Dominika Kamińska
  • 3 MIN. CZYTANIA
artykuł
styl business casual
  • Alicja Zielińska
  • 3 MIN. CZYTANIA

+3 tys. mam w newsletterze

© Mamopracuj 2024

Skip to content