ZAINSPIRUJ SIĘ
Rodzicielska solidarność w dobie koronawirusa – witajcie na pokładzie „Arki Noego”
- Karolina Wojtaś
- 12 czerwca 2020
- 8 MIN. CZYTANIA
Jak zrodził się pomysł stworzenia „Arki Noego”? Czy realizacja była trudna?
Pomysł na powołanie do życia Arki powstał w momencie, kiedy nasza córka Małgosia, która urodziła się z trisomią 21, czyli zespołem Downa, osiągnęła gotowość szkolną i zaczęliśmy szukać dla niej odpowiedniej placówki. Po zapoznaniu się z ofertą edukacyjną dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną miejscowych szkół, doszliśmy do wniosku, że nie ma takiej, która spełniałaby nasze oczekiwania.
Jeden ze specjalistów, który rehabilitował naszą córkę, podsunął pomysł utworzenia małej, nawet domowej szkoły, w której na wiele aspektów edukacji będziemy mieli wpływ. Bardzo pozytywnie nas to natchnęło. Zaczęliśmy sprawdzać, co należy formalnie zrobić, by zarejestrować szkołę. Zależało nam na tym, aby Gosia uczyła się i zdobywała konkretne umiejętności w atmosferze pełnej akceptacji, otoczona przyjaciółmi i profesjonalistami, którzy są nauczycielami z powołania.

Ważne dla nas było także, aby zarówno córka, jak i pozostali nasi podopieczni, mieli w szkole zagwarantowany dostęp do wszystkiego, co na danym etapie rozwoju jest im potrzebne. Mamy na myśli blok dydaktyczny, a także rewalidację i terapię. Z własnego doświadczenia wiemy, jak dużo czasu rodzice poświęcają na dowożenie dzieci na kolejne zajęcia usprawniające, co męczy obie strony, a dodatkowo obciąża finansowo. Dlatego w szkole mamy wszystkie niezbędne terapie, łącznie z dogoterapią i hipoterapią. Po zajęciach dziecko wraca do domu, do rodziny i do zabawy, a nie na kolejne zajęcia.
Znaleźliśmy jednokondygnacyjny budynek sąsiadujący z lasem, otrzymaliśmy kredyt na adaptację pomieszczeń (także na potrzeby osób niepełnosprawnych ruchowo), zgłosił się też sponsor, który zdecydował się uczestniczyć w naszym przedsięwzięciu. Spotkaliśmy panią dyrektor, doświadczonego nauczyciela i dyrektora szkoły specjalnej, która zgodziła współpracować z nami. Korzystaliśmy z pomocy naszych znajomych, przyjaciół, własnoręcznie wykańczaliśmy każdy detal w szkole. W międzyczasie okazało się, że jest jeszcze troje dzieci z grona naszych znajomych, które mogłyby chodzić z Gosią do naszej szkoły.
W efekcie 1 września 2014 roku wypuściliśmy białe gołębie, symbolizujące zawierzenie Bogu szkoły i rozpoczęliśmy wielką podróż z czterema uczniami.

Na jakie trudności (bo prawdopodobnie jakieś się pojawiały) napotkali Państwo podczas wdrażania swojego pomysłu w życie?
Realizacja była o tyle trudna, że pochłaniała sporo czasu, a dzieliliśmy go wówczas z wychowaniem czterech córek (dziś pięciu), wciąż pojawiały się także kolejne potrzeby finansowe… Nie było łatwo znaleźć również wszystkich specjalistów, takich najlepszych na świecie. Ale udało się! Pan Bóg i dobre chęci – podstawowe warunki!
Jakie były reakcje innych? Czy od początku spotykali się Państwo ze wsparciem? A może pojawiły się głosy demotywujące?
Reakcje najbliższych – absolutne wsparcie! Niektórzy dziwili się i chyba trochę nie wierzyli. Ale musieliśmy być przekonującymi „wariatami”, skoro zaufało nam tylu wspaniałych ludzi. Ani jedna osoba nie odwodziła nas od tego pomysłu!
W ostatnich miesiącach zmieniło się życie większości z nas. Jak epidemia wpłynęła na działanie szkoły? Czy dzieci uczą się zdalnie? Jak sobie z tym radzą?
Szkoła działa, prowadząc w sposób zdalny edukację. Korzystamy z różnych platform i komunikatorów. Nauczyciele przygotowują karty pracy, prezentacje multimedialne, a nawet nagrywają głos, czy materiały wideo dla uczniów. W ten sposób realizowane są zajęcia dydaktyczne, ale też w pewnym stopniu terapeutyczne – logopedia, terapia SI, terapia manualna itp. A nauczanie zdalne dzieci niepełnosprawnych intelektualnie i o specjalnych potrzeba edukacyjnych to spore wyzwanie.
Nasze dzieci nie usiądą same do komputera i nie zrobią w pełni samodzielnie ćwiczeń w zeszycie. Co nie zmienia faktu, że nauczyciele Arki bardzo starają się tak opracować materiały i przeprowadzić spotkania, by możliwie najmniej obciążały rodziców, a angażowały uwagę uczniów. To trudne i męczące, ale wszyscy bardzo się starają. To sprawia, że możemy obserwować wymierne efekty, postępy, nowe osiągnięcia. Także nauczycieli i rodziców, którzy zmuszeni byli do zapoznania się z nowymi technologiami i programami.
Niedawno jedna z nauczycielek zdobyła nagrodę specjalną w konkursie „Interaktywne lekcje z klasą – mój sposób na zdalne nauczanie!”. Na ogólnopolski konkurs nadesłano 60 zgłoszeń. W nagrodę otrzymała zestaw programów multimedialnych. To programy, które wykorzysta w pracy z dziećmi.
Jest radość. Warunek – trzeba chcieć!

Ostatnio otrzymali Państwo pomoc – jeden z rodziców, właściciel firmy robale.com.pl, zainicjował akcję ozonowania szkoły. Czy często zdarza się, że rodzice proponują pomoc, wspierają się? W jakich dziedzinach mogą Państwo liczyć na ich pomoc?
Na naszych rodziców zawsze możemy liczyć. Wystarczy dosłownie jedno słowo, aby pomogli – niezależnie czy chodzi o wzięcie udziału w przedstawieniu dla uczniów na rozpoczęcie roku szkolnego, przywiezienie czegoś, zrobienie ciasta, pomoc w skręcaniu mebli, czy tak jak teraz, kiedy sami zaoferowali chęć dezynfekcji pomieszczeń.
Jak Państwo sądzą, dlaczego tak się dzieje? W zwykłych placówkach zazwyczaj jednak nieco trudniej o mobilizację rodziców.
Nikt nigdy nie pytał nas o tę kwestię… „Arka Noego” to szkoła wszystkich, którzy są jej częścią, nie tylko nasza. Często podkreślam, że wspólnie pracujemy na to, by naszym dzieciom było w niej dobrze. Efekt udało się osiągnąć, dzieci uwielbiają do niej przychodzić, smucą się, gdy są wakacje (jeden z uczniów samowolnie oddalił się od rodziców po zakończeniu roku szkolnego, ponieważ, chciał wrócić do Arki!).
Staramy się organizować wiele przedsięwzięć, które integrują nas wszystkich. Od dwóch lat rodzice wystawiają przedstawienie na rozpoczęcie roku szkolnego, prezentowali już „Jasia i Małgosię”, czy wiersze Tuwima i Brzechwy. Lubimy się też prywatnie. Rodzice sami podejmują różne inicjatywy, motywują się wzajemnie. To luksus móc współpracować z takimi rodzicami! Jest nas niewielu i to na pewno też ułatwia sprawę. 🙂
Szkoła nie pobiera żadnych opłat – to niezwykłe. Jak Państwo dźwigają ten ciężar?
Marzyliśmy o tym, by szkoła była dostępna dla wszystkich uczniów, którzy mają potencjał, którzy chcą i powinni się uczyć. Dlatego jedyna opłata to ta za obiady. Pieniądze, status materialny nie może być przeszkodą. Utrzymujemy się z subwencji z Urzędu Miasta przysługującą każdemu uczniowi, z darowizn i sponsorów. Dlatego nieustannie musimy prężnie działać, by pozyskiwać fundusze. Jeżeli ktoś z Czytelników chciałby nas wspomóc, zachęcamy do odwiedzenia naszej strony fundacjaarkanoego.pl i kontaktu.
Co daje Państwu największą radość? Co motywuje do kolejnych, pełnych energii działań, do wyszukiwania nowych pomysłów, do pomocy?
Największą radością są sukcesy dzieci, kiedy osiągają nowe umiejętności, przełamują trudności, stają się odważni i pewni siebie. Kiedy zaczynają mówić dobrze i zrozumiale, pisać, liczyć, kojarzyć fakty, wykorzystywać wiedzę w nietypowych sytuacjach. To nasz sukcesy! One pokonują wtedy jakby ogromny mur, którym jest ich niepełnosprawność.
Są dowartościowane i chętniej angażują się w dodatkowe aktywności – wychodzą na scenę, komponują piosenki, mimo wcześniejszego oporu i nadwrażliwości słuchowej, tańczą. To wspaniałe, jak nauka pomaga im się rozwijać. Od początku uważaliśmy, że szkoła z założenia ma nie tylko bawić, ale przede wszystkim uczyć. Dlatego „Arka Noego” organizuje dla swoich podopiecznych olimpiadę matematyczną, w planach jest również olimpiada polonistyczna. Organizujemy dla naszych uczniów także obozy wakacyjne.
Czego Państwu życzyć na przyszłość? Kolejnej placówki? 🙂
W związku z tym, że mamy ku temu warunki, to chcielibyśmy mieć więcej uczniów. Zapraszamy zarówno do pierwszej klasy, jak i wyższych istniejących. Nabór trwa cały rok!
Poza tym właśnie staramy się zarejestrować szkołę branżową. Nasze uczennice z ósmej klasy niedługo skończą szkołę podstawową i chcielibyśmy móc zaproponować im kontynuację pod skrzydłami Arki. Mamy nadzieję na pozytywny finał rozmów z Urzędem Miasta w Katowicach na temat gruntu pod rozbudowę szkoły, sponsorów, chętnych nauczycieli do współpracy i dużo zdrowia, byśmy podołali. 🙂
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Karolina Wojtyś
Zdjęcia: Arka Noego