ZAINSPIRUJ SIĘ
Weekendowy vanlife – jak spełniać marzenia o podróżach
Aneto, bardzo się cieszę, że mamy dziś okazję porozmawiać! Kiedy słyszę słowo „kamper”, pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi na myśl to wolność. Czy dla Ciebie, posiadaczki i użytkowniczki kampera, te słowa także łączą się ze sobą?
Zdecydowanie tak! To właśnie wolność była motorem napędowym do działania, do stworzenia naszego domu na kółkach. Wsiadamy i cieszymy się wolnością, bo nie musimy mieć planu. Nie rezerwujemy hoteli, nie trzymamy się ściśle określonego harmonogramu, nie martwimy się pogodą. Wszystko dzieje się tu i teraz, a to według nas jest wolność.
Zacznijmy od początku: jesteś mamą trójki dzieci i masz etatową pracę. Jakiś czas temu wspólnie z partnerem postanowiłaś: budujemy kampera! Skąd wziął się ten pomysł?
Planowanie wyjazdu pięcioosobowej rodziny, pomijając koszty, jest sporym wyzwaniem logistycznym. Zwłaszcza z małymi dziećmi. Zwykle bywało tak, że wsiadaliśmy do samochodu, samolotu, autokaru i każda podróż zaczynała się od stresu, czy aby na pewno wszystko mamy? Czy zarezerwowany hotel będzie ok? Czy trafimy na idealną pogodę? A co, jeżeli miejsce okaże się nie tak fascynujące jak zakładaliśmy itd… Kamper jest zawsze gotowy! Uzupełniamy tylko lodówkę, zbiornik z wodą i wyruszamy, nierzadko z pytaniem: a gdzie my właściwie jedziemy? 😉 Taka forma podróżowania jest niesamowicie wygodna. Nic nie musimy, a w zasadzie wszystko możemy.

Brzmi cudownie. Od czego rozpoczęliście pracę? Zakasaliście rękawy i rozpoczęliście realizację swojego marzenia?
Dokładnie tak. Nie każdy dzień naszej pracy przy budowie kampera był łatwy, miły i przyjemny. Wszystko wykonaliśmy własnymi rękoma, więc zdarzały się dni zwątpienia. Nie posiadaliśmy doświadczenia, wiele rzeczy robiliśmy intuicyjnie. Były też takie, które musieliśmy robić po kilka razy, bo wciąż coś nie wychodziło, nie pasowało. Dziś wiemy, że każdy z tych przeszło 100 dni naszej pracy przy wykonywaniu zabudowy kampera był cenną nauką i doświadczeniem. Dziś jesteśmy bardzo dumni, że nasza wytrwałość doprowadziła do spełnienia marzenia.
Skąd czerpaliście wiedzę na temat tego jak działać krok po kroku?
Kopalnią wiedzy był dla nas internet. Dość mocno musieliśmy się zaprzyjaźnić z YouTube, gdzie znaleźliśmy sporo porad i inspiracji. Ogromną rolę w całym procesie budowy kampera ma mój mąż, który jest przysłowiową złotą rączką, a do tego ma niewyczerpujące się pokłady cierpliwości. Stąd w naszej zabudowie sporo innowacyjnych rozwiązań pomysłu mojego męża właśnie.

Co okazało się największym wyzwaniem?
To trudne pytanie, bo każdy etap budowy był mniejszym lub większym wyzwaniem. Jednak wydaje mi się, że sporo energii i czasu przeznaczyliśmy na poszukiwanie odpowiedniego samochodu. Mieliśmy dokładnie wyznaczone warunki, które musiał spełnić, aby nasza rodzina czuła się w nim komfortowo. Oczywiste było, że musi być wysoki, długi i zarejestrowany na min. 5 osób, czyli tzw. brygadówka.
Zależało nam też na nienagannym stanie technicznym samochodu, aby nie tracić czasu na sprawy mechaniczne, a przystąpić do działania przy zabudowie wnętrza. Dokładnie pamiętam dzień, w którym takie ogłoszenie się pojawiło i w tym samym dniu też Citroen stał się naszą własnością. Do dziś określamy naszego kampervana “białym krukiem” wśród CITROENÓW. 😉
Przeczytaj też: Kamperem przez Polskę, czyli spełnienie marzeń o wakacjach na kółkach
Kiedy kamper był już gotowy, jak wyglądały początki podróżowania? Czy było coś co Was zaskoczyło?
Największym zaskoczeniem było to, że pokochaliśmy vanlife bardziej niż początkowo zakładaliśmy. Moją największą obawą przed wyruszeniem w pierwszą podróż było znalezienie noclegu. Słyszałam o tak zwanym nocowaniu „na dziko”, ale obawiałam się, czy takie miejsca zapewnią nam spokojny, bezpieczny postój i nocleg. Wszelkie wątpliwości rozwiały się już po kilku doskonale przespanych nocach. Nigdy nie spotkało nas nic przykrego, a nocowaliśmy już w przeróżnych miejscach. Budziliśmy się nad brzegiem jeziora, na morskim klifie, przy rzekach, strumykach i wodospadach. W lesie, wśród śpiewu ptaków i na polanie ze stadem owiec. Pozwalamy ugościć się naturze, a to w vanlife jest chyba najpiękniejsze.

Wiele osób marzy o tym, by mieć własnego kampera, podróżować, czuć niezależność. Co doradziłabyś tym, którzy myślą o podobnym rozwiązaniu? Od czego zacząć i na jakie pytania odpowiedzieć sobie przed przystąpieniem do dzieła? Na co trzeba być gotowym?
Kamper = minimalizm. Jeżeli ktoś kocha duże przestrzenie ciężko będzie mu się odnaleźć na 8m2. Długie, gorące kąpiele też nie są możliwe, bo mamy do dyspozycji 100 l wody. Wszystko musi mieć swoje określone miejsce i na nie wracać, aby nie powodować chaosu. My już na etapie budowy wiedzieliśmy jakie kryteria nasz van musi spełniać. Kryteria, bez których nie wyobrażamy sobie podróżowania pięcioosobowej rodziny, a bywa, że i psa. I tak w naszym kampervanie jest prysznic, toaleta, lodówka, kuchenka gazowa, zapas energii, sporo szafek i schowków.
Nasuwa mi się jeszcze na myśl elastyczność i pokora, zwłaszcza w procesie budowy, ale też i w samej drodze. Warto już na etapie marzeń uświadomić sobie, że nasze oczekiwania to zupełnie coś innego niż rzeczywistość. Elastyczność i pokora sprawiają, że potrafimy się dostosować i czerpać z drogi to co najlepsze.
W social mediach możemy znaleźć wiele profili osób, które zdecydowały się rzucić wszystko, zamieszkać w kamperze i spędzić życie podróżując. Wy postawiliście na realizację innych celów – na co dzień Wasze dzieci chodzą do szkoły, a Wy macie na głowie pracę, obowiązki domowe i masę różnych codziennych spraw. Ale gdy przychodzi weekend…
Następuje szybkie rozeznanie mapy pogodowej i wyruszamy. I tak w jeden weekend wędrujemy po górach, w następny zwiedzamy największe miasta w Polsce, a jeszcze kolejny oglądamy nadmorskie wschody i zachody słońca. Nasze mikrowyprawy dają nam pozytywnego powera na tydzień w pracy, w szkole.
Kiedy wracamy przeżywamy jeszcze to, co udało się zobaczyć, a kiedy zbliża się sobota cieszymy się kolejną wyprawą. A takie możliwości daje wyłącznie weekendowy vanlife, bo tak nazywamy nasze podróżowanie.

Kamper kojarzy się z letnim urlopem nad jeziorem czy na plaży, tymczasem okazuje się, że można bez problemu korzystać z niego także jesienią, a nawet zimą!
Oczywiście, że tak. Nasz kampervvan posiada pokładowe ogrzewanie i bez problemu radzi sobie w chłodne noce i poranki. I tak końcem października byliśmy w Bieszczadach, a w listopadzie we Wrocławiu. Oba te miejsca przywitały nas porannymi przymrozkami, a temperatura w środku była idealna i nie odczuwaliśmy żadnego dyskomfortu.
Na koniec powiedz proszę, jaki jest Wasz wymarzony kierunek podróży?
Uwielbiam zwiedzać Polskę. Na naszej liście jest jeszcze wiele do zobaczenia. Fascynują nas miejsca nieoczywiste. Takie, które nie są opisane w przewodnikach, a co za tym idzie nie są oblegane przez turystów. Dzięki temu odkryliśmy mnóstwo pięknych miejsc, z niesamowitą historią i legendą. Dłuższe wakacje staramy się spędzać poza granicami kraju. Minione to trip przez Węgry, Rumunię i Bułgarię. Obecnie w nieśmiałych planach mamy Albanię, Czarnogórę… zobaczymy, co los przyniesie, bo najważniejsze, to po prostu być w drodze.
Życzę realizacji tych pięknych planów i dziękuję za rozmowę!
Zdjęcia: prywatne archiwum Anety